Przychodzi taki moment, w którym każda twarz człowieka mijanego na ulicy, stojącego w tramwaju, kupującego coś, spoglądającego na coś, idącego, milczącego, mówiącego, jedzącego – opowiada historię.
Nie wiem, co się za tą twarzą kryje naprawdę, na ile moja historia ma coś wspólnego z tamtą wewnętrzną. Nie musi mieć wiele wspólnego, nawet cokolwiek, żeby opowiadać. Na pewno każdemu innemu opowiada coś innego. Ale liczy się opowieść jako taka, powstająca choćby na ułamek sekundy.
Mnóstwo powieści – w drodze do pracy, do sklepu, w parku, na przejściu dla pieszych, na przystanku, stacji kolejowej, między regałami w markecie, bibliotece, zakładzie fryzjerskim.