Spontaniczność jest cudem

Przypominam sobie z dalszej przeszłości różne „dziwne” zachowania starszych ode mnie ludzi, które przez młodszych (w tym przeze mnie) były negatywnie oceniane. Uznawaliśmy je za objawy „starzenia”.

Przypominam sobie tych starszych ode mnie, z którymi dobrze się rozmawiało, wydawali się młodzi, prawie rówieśnikami. Zastanawialiśmy się wtedy my, młodsi, jak to jest, że jedni starsi są fajni, a inni – niefajni, nieprzyjemni. Szukaliśmy przepisu, żeby na zawsze pozostać młodzi – to tak się da, bo młodym się jest nie według wieku, ale poczucia i tak dalej.

Dziś czasem słyszę podobne zdania od młodych, młodszych. A jednocześnie otworzyła się przede mną jakaś spora przestrzeń, z wieloma planami, szczegółami, odcieniami, która świadczy – to nie jest takie proste.

Kiedy czasem próbuję mówić o tym, że to nie jest proste i że widzę skomplikowaną przestrzeń, to odczuwam, że młodsi nie kojarzą. Trzeba się wtedy dość szybko wycofać, bo im więcej mówienia, tym gorsze się robi wrażenie.

Jako młodszy też miałem nadzieję na porozumienia między ludźmi, ale im więcej dostrzegam, rozumiem i czuję, tym bardziej trafia do mnie, że porozumienie międzyludzkie to wydarzenie rzadkie na miarę zaćmienia słońca, a nawet rzadsze, bo trudniej je przewidzieć. Tak wiele szczegółów, momentów, poziomów musi się nałożyć w jednym czasie, że spontaniczność tego wydarzenia jest cudem.

Drobnym pocieszeniem, chociaż powinienem je nazwać małym wyciszeniem, jest świadomość, że przynajmniej niektórzy kiedyś znajdą się w tym samym momencie co ja, nastąpi nasze porozumienie, choć przesunięte w czasie tak bardzo, że mnie już nie będzie, nigdzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *