Tajemnica

Twarze, szczególnych dla mnie, drogich mi osób… Stają przede mną, przenikają się… Jakby one wszystkie były tą samą osobą, tylko widzianą z różnych stron, w różnych momentach… Jakby wszystkie wiedziały o sobie nawzajem, i uzupełniały się. Ta osoba, złożenie wielu, zna mnie na wylot. Albo jakby one opowiadały sobie o mnie, i dlatego wiedziały wszystko – co mówiłem jednej, to ta powtórzyła drugiej. I ta druga już wie, i nie ma sensu tłumaczyć, ani ukrywać…

Jakby istniał tylko świat i ja. Świat miał jedną twarz, ustawioną naprzeciwko mojej, w jego oczy patrzę… Sam na sam. Ten świat to złożenie wszystkich mężczyzn i kobiet, z którymi coś mnie łączy. Cha, nawet kiedy mówię coś do ściany, w pustym pokoju, lecz w emocjach, mocnych, dramatycznych albo pięknych – to oni wszyscy słyszą to, i już wiedzą, i nie są już dla mnie tacy, jak przedtem. Nawet pomagają mi!

Sara do snu poprosiła o muzykę. Przyniosłem komórkę, ona usypiała z muzyką przy uchu. Sara to ja, z dzieciństwa, usypiający z radyjkiem. Dzieli nas przepaść czasu, role się zmieniły, teraz ja jestem tutaj… Dotykam tajemnicy, bo to nie jest wytłumaczalne. Gdybym jeszcze nie miał świadomości, był jak zwierzę… Po prostu przekazywał tylko geny, kontynuował gatunek… Ale do tego nie jest potrzebna świadomość. Świadomość, która teraz pyta – po co istnieje świadomość? Dlaczego? I boli, bo świadomie nie może znaleźć odpowiedzi. Odpowiedź jest gdzieś poza świadomością…? Nie wiem, nic nie wiem. Nie wiem nawet, czy obawiać się, że umrę z tą niewiedzą… 

Ślad człowieka

Coraz częściej zdaję sobie sprawę, że w kontaktach z ludźmi mniej interesuje mnie co ktoś myśli, tylko jak myśli. Innymi słowy – mniej interesuje mnie sama wiedza, bardziej – sposób, w jaki jest ułożona, jak są powiązane elementy tej wiedzy.

Ale jeszcze bardziej interesujące są uczucia. I znów, mniej ekscytujące jest co ktoś czuje, tylko jak czuje. Oczywiście, same odczucia mają najróżniejsze odcienie, domieszki i moce. Ale fascynujący jest sposób, w jaki ludzie podchodzą do siebie. A z tego wynika, jak podchodzą do innych.

I ciągle nie mogę się nadziwić, jak wiele śladów pozostawia po sobie istota ludzka – we wszystkim, czego "dotknie", na co ma jakiś wpływ. Te ślady mówią tak wiele o człowieku. Ale – uwaga! – mówią jeszcze więcej tym, którzy nie są pospieszni i kategoryczni w ocenie innych. Bo uczciwą przyjemnością jest obserwacja, nieuczciwą zaś – pochopne wyciąganie wniosków z obserwacji, zwłaszcza pobieżnych.

Powołania

Niektórzy wydają się powołani do smutku. Albo do tęsknoty. Spełnianie tego powołania czyni ich pięknymi, w bólu. Może ty, miła dziewczyno, albo ty współczujący chłopcze, uwiedzeni tym czarem chcielibyście ich uwolnić od cierpienia. I może nawet udaje się ich przemienić, zaczynają emanować szczęściem. Cieszycie się, że wam się udało. Ale to na krótko. Środki przestają działać, wbrew  logice, zdrowemu rozsądkowi, wszelkim argumentom i zabiegom – popadają z powrotem w swoje… powołanie.

Albo ludzie powołani do dziwienia się. Zanim jeszcze wyjdą z domu, już się dziwią. Potem, w drodze na przystanek – zachwycają się dwiema spadłymi z drzewa gałązkami, przebiegającym psem, wyjątkowym ułożeniem szronu na trakcji tramwajowej… Wieczorem leżą długo w łóżku nie mogąc usnąć, bo pozostało im jeszcze tyle rzeczy do podziwiania…A przecież dawno już wyrośli z wieku dojrzewania, ba, mają nawet rodziny, dzieci… Można się zastanawiać, jak dają radę pracować, zarabiać pieniądze… A może ktoś za nich spełnia te codzienne, nudne czynności, bo czy można się dziwić np. gotowaniem wody na herbatę…?