Nowa formuła potrzebna

Szukam formuły na siebie, na swój wizerunek, zachowanie. Jest to związane ze zmianą w wyglądzie. Przez wiele lat wyglądałem dość młodo, teraz pozostaje z tego już coraz częściej tylko mimika, ruchy, żarty, anegdoty. Twarz coraz bardziej pomięta, zmęczona, brzydka. Jest taki próg, za którym wygląd człowieka staje w sprzeczności z tym, co robi i mówi. Wtedy pojawia się śmieszność, politowanie, wręcz odraza.

Z wiekiem nasilają się również inne cechy – gadatliwość. Człowiek ma coraz więcej do powiedzenia i to głównie o przeszłości. To jest zrozumiałe, zwłaszcza wobec faktu, że ten człowiek zdał sobie sprawę, że życia zostało mu coraz mniej. Więc coraz częściej wraca do tego, co było. Ale przypominacie sobie osoby, które ciągle opowiadają o czymś, o kimś z przeszłości? I co, fascynujecie się tymi opowieściami? Być może. Ale do czasu.

Jest sposób, żeby wyrzucać z siebie słowa a nie stać się namolnym – np. pisać. To o wiele lepsze niż obserwować, jak ludzie usuwają się na bok na odgłos moim kroków lub widok cienia. Pisać, pewnie, można pisać, i nie spodziewać się, że ktoś to będzie czytał. Można sobie stworzyć czytelnika i pisać dla niego.

Cechą szczególną nieco późniejszego wieku jest dokonywanie wielu kolejnych odkryć. Jest ich nie mniej niż w młodości. Tylko że te odkrycia są coraz bardziej zastanawiające (niż cieszące), również – zatrważające 🙂 I coraz mniej jest tych, z którymi można się nimi podzielić.

Teatr w szpitalu

Co jakiś czas powraca ten temat. Przeglądałem materiały sprzed kilku lat – tak, to się zdarzyło! Jeden spektakl Teatru Bagatela zagrany w kilku krakowskich szpitalach dziecięcych. Był początek grudnia i z prezentami szliśmy przez oddziały szpitalne. Najlepsza jest końcówka reportażu, oczywiście jeśli na kimś robi wrażenie fakt, że chore, zamknięte w izolatce dziecko, podrywa do tańca cały zespół dorosłych 🙂

Aneta Belcik – całość, od pomysłu, poprzez produkcję i realizację. Ogrom pracy, dla kilku chwil. Czy „to się opłaca”? 🙂

Martyna Lechman „Zagraj w legendę”

Obsada:

Marek Bogucki
Marek/ Doradca/ Karczmarz/ Gołąb/ Król/ Konserwator Zabytków/ Wit Stwosz/ Krowa

Maciej Sajur
Maciek/ Książę/ Gołąb/ Szewczyk Dratewka/ Wawrzek

Natalia Hodurek
Kinga/ Krowa/ Księżniczka Wandzia/ Owca/ Konserwatorka Zabytków/ Posąg Maryi/ Przekupka

Artur Sędzielarz
Kajtek/ Wiedźma/ Smok/ Wiejski Chłopiec/ Król/ Przekupka

Reżyseria – Marek Bogucki i Maciej Sajur
Scenografia – Urszula Czernicka
Muzyka – Artur Sędzielarz
Reżyseria świateł – Marek Oleniacz
Realizacja dźwiękowa – Mateusz Hajto

Zrozumieć się nie da

Niektórzy bardzo chcieliby zrozumieć otaczający ich świat. Cechuje ich podświadome dążenie do odkrycia kluczowego mechanizmu. Niestety, to strata czasu. Pogoń za wiatrem. Wędrówka po drodze bez końca. To prawda, że za kolejnym zakrętem, gdy objawia się fragment prostej, można odnieść wrażenie, że „to już to”. Wrażenie pozostaje tylko przez chwilę, do kolejnego zakrętu.

Zjawisko to dotyczy nie tylko świata wokół, ludzi wokół, ale i człowieka wewnątrz. Oto przykład – samopoczucie. Dlaczego dziś jest dobre, a wczoraj było złe. Po latach doświadczeń czasem wydaje się, że już wiem i odnalazłem sposób. Za chwilę sposób przestaje działać, choć wydawał się wreszcie uniwersalny i niezawodny.

Spokój można osiągnąć poprzez pogodzenie się – że nie wiem, nie zrozumiem. Że żyję tak naprawdę w chaosie, w którym czasem udaje się coś przewidzieć, zdziałać, zbudować, osiągnąć. Naglącą potrzebę stabilizacji, niezmienności, trzeba przenieść gdzie indziej, poza materialny świat. Stabilizacja jest niezbędna, więc stawiamy ją w miejscu absolutu. Czy on istnieje?

A czy o jego istnieniu nie świadczy samo przekonanie, że musi istnieć? Albo nasza przemożna jego potrzeba? Albo tylko – nasza myśl po prostu, nawet ta ulotna, pojawiająca się jednak dziwnym sposobem… Albo sama wręcz nazwa, pojęcie – i byt urodzony za jego pośrednictwem: absolut…

Najtrudniej jest zwolnić

Po tych wszystkich dniach wytężonej, ekspresowej pracy – najtrudniej jest zwolnić. Zwolnienie jest konieczne, w przeciwnym przypadku nastąpi katastrofa. Gdzieś jest w końcu zakręt, przed którym trzeba wyhamować, by nie przestrzelić drogi i wylecieć w pola.

Brak zwolnienia – to myśli kręcące się nieustannie. To niemożność zaśnięcia. A bez snu koniec nadchodzi szybko. Pojawia się drętwienie mięśni, wewnętrzna drżączka, w końcu zaczyna boleć całe ciało. Boli tym bardziej gdy zaczynam odpoczywać. Paradoksalnie i podstępnie – przestaje boleć gdy siadam do komputera. To fatalny znak – to uzależnienie. W tej sytuacji nie ma innego wyjścia – jak przez ból, który będzie trwał dzień, dwa trzy.

Mózg wypełnia się watą, która nie myśli. Na każde powiadomienie o mailu, smsie, wiadomości – reaguje niechętnie, potem – strachem, w końcu – agresją. Czasem odruchem obronnym jest zobojętnienie, to ratunek.

Najtrudniej nic nie robić, gdy w głowie ciągle powstają nowe skojarzenia, pomysły, gdy wydaje się, że tak niewiele dzieli od kolejnej fajnej sprawy, którą można by się zająć. Życie jest piękne, tylko że wtedy nie można tego wyrazić. Trzeba koniecznie – nic nie robić. Usiąść, położyć się, nawet gdy nie da się zasnąć. Nie dzwonić do nikogo, mimo poczucia winy, że tak dawno nie dzwoniłem.

Mam prawo czasem nic nie robić. A czasem to wręcz obowiązek.

Przerażający dzień z własnymi dziećmi

Tytuł należy do tej kategorii, którą na co dzień stosują takie opiniotwórcze i wielkonakładowe gazety jak Fakt czy Super Express. Czytacie je? Macie za swoje. Nie czytacie – to Was nie szokuje.

Jeden dzień spędzony z własnymi nastoletnimi dziećmi, dzień wypełniony współpracą, pracą, przygodą, radością, cierpieniem, wręcz bólem fizycznym, zmęczeniem, zmaganiem. Dostrzegam jak wiele mógłbym dla nich zrobić. Jeszcze mogę się przydać. Przerażające jest to, że nie mogę im poświęcić tyle czasu, ile potrzeba.

Żyjąc z dziećmi własnymi…

…rodzic uczy się tego (o ile chce się uczyć), że mały, młody człowiek się zmienia i zaskakuje. (No nie brzmi to odkrywczo, spróbuję więc jeszcze raz:) Mały, młody człowiek jest coraz mądrzejszy i dobrze byłoby, żeby rodzic dostrzegł i uznał ten rozwój. (Jeszcze bardziej wprost:) Żeby rodzic zobaczył, a w końcu pogodził się z tym, że dziecko staje się mądrzejsze od niego, rodzica. (Teraz bez ogródek:) że Ty, rodzicu, mylisz się czasem (coraz częściej – częściej, coraz rzadziej – mniej), a niekiedy dajesz dowody zatwardzielca, tępaka czy wręcz idioty. O ile wystarczająco szybko nie przyznasz się do błędów. Ćwicz refleks, który pozwoli wycofać się, zanim wyjdziesz na kompletnego debila.

To tylko wstęp. Wokół zdarza się spotkać ludzi, którzy mimo wkroczenia w dorosłość nie przestają się rozwijać. Nabyty refleks przyda się w kontaktach z nimi, kiedy okaże się, że umieją o wiele więcej niż pięć lat temu, roku temu, miesiąc temu, niż przedwczoraj. Człowieku, uważaj!

Diagnoza premortem – Kahneman, „Pułapki myślenia”

NADMIAR optymizmu i pewności siebie może prowadzić do katastrofalnych skutków, szczególnie w przypadku planowania finansów, inwestycji, kierowania dużymi firmami. Tam, gdzie rzadziej używa się bezwzględnych, matematycznych lub fizycznych parametrów do oceny sytuacji, bo większą rolę odgrywa opinia, intuicja, doświadczenie człowieka.

Nasz świat hołduje ludziom, którzy są pewni siebie. Kahneman w „Pułapkach myślenia” wykazuje, że ta pewność siebie i optymizm prawie zawsze nie mają podstaw i nie przekładają się na wyniki w rzeczywistości. Nadmiar optymizmu i pewności siebie jest w ogólnym rozrachunku szkodliwy, to dla Kahnemana oczywiste.

Czy można jakoś przezwyciężyć nadmiar optymizmu i pewności siebie? Wynika on z cech ludzkiego umysłu, „a te można wprawdzie okiełznać, ale nie da się ich pokonać”.

Jedną metod jest „diagnoza premortem”. Polega ona na tym, że zanim podejmie się ważną, perspektywiczną decyzję, która będzie miała duże konsekwencje, zwołujemy naradę i wykonujemy pewien eksperyment myślowy: „Wyobraźmy sobie, że minął rok. Wdrożyliśmy plan, który mamy w tej chwili mamy przed sobą. Rezultat okazał się katastrofą. Dajmy sobie 5-10 minut aby krótko napisać, jak doszło do tej katastrofy” („Pułapki myślenia” str. 353).

Ciekawe, że nie chodzi o wypowiedź ustną, ale o napisanie. Bo kiedy zespół dochodzi do decyzji, zwłaszcza, kiedy wypowie się szef albo szefowa – publiczne wyrażanie wątpliwości jest odbierane jako przejaw nielojalności. A jeśli zabiorą głos tylko osoby wspierające decyzję, nastąpi stłumienie wątpliwości, co zaowocuje zbytnią pewnością zespołu. Wątpliwości muszą zostać wyrażone i poważnie rozważone przez zespół. „Główną zaletą diagnozy premortem jest to, że legitymizuje wątpliwości, a w dodatku zachęca nawet zwolenników pomysłu do zastanowienia się nad możliwymi zagrożeniami, których wcześniej nie brali pod uwagę”.

Ludzie radia…

…mnie zachwycają. Niepozorni, nie zwracający na siebie uwagi, są przede wszystkim – cisi. Nie nadużywają dźwięków, szanują je, dawkują z pełną świadomością. I z wrażliwością, która jest niepowszednia, niepowtarzalna, nawet zdumiewająca.

Świat dziennikarzy, lektorów radiowych wyraźnieje, gdy zaczynają mówić. Wtedy otwiera się objawienie, gdyż w ich głosie zawiera się szeroki świat kolorów, pejzaży, odcienie słonecznej i deszczowej pogody, pęd podróży i spokój zatrzymania.

Niewiarygodny świat, do momentu, w którym nie zabrzmi.

Gra o rzeczywistość

Stuart A. Kauffman, w swojej książce „Świat poza fizyką” opisuje fizyczne podstawy życia – bo nie są one czymś tajemniczym i mistycznym, ale są mechanizmami, które można badać metodami naukowymi. Ale samo życie wyrasta ponad fizykę, wręcz poza fizykę. „Brakuje nam pojęć, aby to wszystko wyrazić” – pisze. Niewątpliwie „należymy do świata żywych stworzeń, które same się tworzą”. Nie można jednak przewidzieć tego, co powstanie w tym procesie tworzenia. „Wyłania się niepoznawalne„ i „tworzy naszą biosferę o coraz większej złożoności.” Fizyka nie daje odpowiedzi skąd się to wszystko bierze. Nikt tego nie wie. A to jest właśnie świat poza fizyką – to jest nasze miejsce – między „niemą” materią a ludzką wyobraźnią. To cały ogromny świat, albo ”kompletnie pozbawiony świadomości, albo też wysoce samoświadomy”. ”Nikt nie wie anie nie może wiedzieć, co się wydarzy, gdyż biosfera ewoluuje i kształtuje własną przyszłość na różne sposoby, których nie jesteśmy w stanie z góry określić”.

Kaufmann pisze też, że pomiędzy bytami których cechuje życie toczy się nieustanna gra. „Organizmy zaczynają prowadzić ze sobą gry zależne od kontekstu, o rosnącej różnorodności: gry finezyjne. Np. skały tego nie potrafią. Wraz ze zróżnicowaniem kwitnącej biosfery gwałtownie rośnie ilość informacji zależnej od kontekstu” (s. 139).

Dopowiadam od siebie, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu bylibyśmy skłonni nazwać te gry „walką”. Ale w ostatnim czasie cywilizowana ludzkość ma skłonność do łagodzenia określeń. Jest to gra o zasoby, wpływy, czyli w efekcie o poczucie bezpieczeństwa i możliwość rozwoju. Jest to gra, w której różne byty zawiązują alianse, dłuższe lub krótsze, przeciwko wspólnemu przeciwnikowi, w której nie mówi się wszystkiego, co się wie, w której steruje się najbliższą i dalszą rzeczywistością by prowadzić ją w kierunku pożądanej wersji.

Można się oburzać na tę grę, można kojarzyć ją z zaprzeczeniem uczciwości, szczerości, otwartości. Ale to na nic. Przecież nawet rodzice, chcąc wpływać na swoje dzieci, są zmuszeni wejść z nimi na wielką szachownicę, w której ruchy trzeba przewidywać na kilka do przodu. „Wygrywa” ten, kto więcej ich przewidzi.

Stuart A. Kauffman, „Świat poza fizyką. Powstanie i ewuoucja życia”, Compernicus Center Press, 2021, Oxford University Press 2019.