Ostatnie miesiące pozwoliły mi na robienie tego, co lubię, kocham. Nie liczy się uznanie szerokiej publiki, wystarczy mi tych kilka osób, z którymi udało się znaleźć porozumienie, których cieszy moja praca, dzięki którym mam poczucie, że to, czego uczyłem się w ciągu lat już kilkudziesięciu, ma sens.
Mówią niektórzy ludzie znający się na rzeczy – jeśli tworzysz coś – piszesz, komponujesz – wyobraź sobie, że robisz to dla jednego, najlepiej – konkretnego człowieka. Nie dla tłumu i nie dla mas. Chyba, że chcesz osiągnąć „masowy” sukces, wtedy należ wziąć pod uwagę statystyki, a to jest zupełnie inna praca, pozbawiona swojej wewnętrznej wrażliwości i intymności.
Stąd pewnie bierze się spora liczba dedykacji, umieszczonych na pierwszych kartach – nie tylko powieści czy zbiorów wierszy, ale również np. prac naukowych – żonie, matce, ojcu, albo nieznanemu czytelnikom – np. Erykowi. To coś zupełnie przeciwnego do ogłaszania w