Dostaję życzenia, wiadomości z różnych stron, chciałbym na nie odpowiedzieć, ale nie potrafię. Z większością tych osób łączą mnie przeżycia. Czy odpowiedzieć szybko, sztampowo, standardowo, automatycznie? Bo wejście w świat, który łączył mnie z każdym, wymaga czasu, siły, skupienia. To jak kolejny etap pisania powieści, którą zostawiłem – tydzień temu, miesiąc, pół roku temu, może kilka lat temu. Powrót, wejście w tamten świat – to prawdziwa mentalna podróż. To nie nie jest jak kliknięcie „lubię to” Wybaczcie – nie jestem w stanie tego zrobić. Czy w ogóle nie odpowiadać? Większość wolałaby pewnie jakiejkolwiek odpowiedzi, ale mnie trudno się do takich skłonić.
Czy wiecie, jak boli pierwszy dzień wypoczynku? A drugi? Nie mniej. Możliwe, że tak boli odwyk, że jakoś w tym stylu. Pierwszy dzień po pracy, w którym jestem nie do życia dla najbliższych mi ludzi i tylko bronię się przed tym, żeby nie być przykrym. Boli ciało, może nie boli, ale drętwieje, albo pada pod zmęczeniem, ale za chwilę rozpala się w nim dziwna energia, potem gaśnie z uczuciem łamania w kościach, swędzenia mięśni. Gdyby ktoś mógł mnie znokautować na ringu – możliwe, że poczułbym ulgę.
Najbezpieczniejsza jest samotność. W ciszy, gdy nikogo nie ma w domu, patrzę na pędzące chmury, przesuwające się za oknem, popychane silnym, zachodnim wiatrem. Z rana były mniejsze, cieńsze, teraz są grube, ale pędzą nie wolniej, przesuwa się po niebie wielki pociąg, to najcudowniejszy widok od kilku tygodni, najlepsze jest to, że ja nic nie mogę w tych chmurach zmienić, że one mają mnie za nic i zostawiają w spokoju. Mogę rozpłynąć się, już nie istnieję.