To nie moje

Ciemność, droga asfaltowa, skręt do miasteczka na pagórku. Skręcając w lewo przejeżdża się przez grzbiet jak wielkiego morskiego zwierzęcia. Auto przechyla się z prawej strony w lewą, takie dziwne skrzyżowanie. Potem, po lewej i prawej stronie, domki niezbyt gęsto ustawione, w ciemności świecą się żarówki na gankach, światło wyłania z ciemności kształty. Samochody, zakwitłe jaśminy, huśtawkę, przystrzyżone trawniki, przycięte krzewy, wyłożone kostką podjazdy.

To nie moje.

Dziś, przy szpitalnej sali pogrzebowej widziałem chodnik z popękanego betonu i pokrzywionych płyt chodnikowych. Spomiędzy szczelin wyrosły pędy trawy, natura zwyciężała nad marnym, sztucznym dziełem człowieka. Zupełnie tak samo, jak trzydzieści lat temu, gdy wszystkie chodniki przegrywały z naturą wkrótce po ich wybudowaniu. Maltretowaliśmy kołami rowerów wigry 4, wigry 3 te zielone kępy, a one i tak rosły aż chodnik ginął w zieleni. To właśnie mój widok i mój świat, do którego przyznaję się tylko tu, bo już widzę w wyobraźni te kiwania głową (głównie kobiece) z ubolewaniem, że tęsknię za bałaganem.

Nie, to nieprawda. to nie bałagan jest pociągający, tylko pamięć. Wspomnienie zapachów, chłodnego lub rozgrzanego powietrza na odkrytej skórze rąk i nóg. Wspomnienie pierwszych podróży rowerem poza podwórko, odkrywania ulic, skrzyżowań, przesmyków. Odkrywania siebie, bo następowało ono na zarośniętych i popękanych chodnikach i asfaltach, na zardzewiałych, popsutych placach zabaw, na trawnikach, których nikt nie kosił, a jeśli już to kosą lub wielką kosiarką zaprzężoną do traktora. Czy to moja wina, że nie tęskniłem za Zachodem, że jakoś obojętnie, (czy z rezygnacją?) słuchałem opowieści o tym, jak tam jest dobrze, a w tym czasie przydrożne chaszcze, rowy i zarośnięte dziką trawą place zadamawiały się w mojej świadomości?

Osiedle XXX-lecia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *