Pochodzący z wywiadu Nie uważam się za kompozytora. Zachęcam do przeczytania całego tekstu.
„Kilka dni po rozpoczęciu roku szkolnego oznajmiłem w domu, że więcej do szkoły w Makowie nie pójdę, bo zdechnę z nudów”
„Mieliśmy bardzo fajnych profesorów, często wyrzuconych z różnych powodów z Uniwersytetu Jagiellońskiego”
„…zrozumiałem, że nigdy nie przekroczę pewnej granicy. Żeby dobrze grać na fortepianie, trzeba ćwiczyć ponad osiem godzin dziennie, by dojść do takiego wymiaru skupienia, w którym osiągasz absolutną jedność pomiędzy tym, co wykonują twoje palce na klawiaturze, co myślisz o muzyce, jak ją grasz, co słyszysz, co czujesz i co cię porusza… „
„…impuls muzyczny, który wydaje się takim cudem, że można od niego zwariować…”
„Czasem przed egzaminem mój profesor Ludwik Stefański uprzedzał kolegów, że nie zgadza się z moją interpretacją danego utworu muzycznego, jest jednak bezradny, bo wie, że nie ma argumentów, które sprawią, bym ustąpił”
„Zdarzyło mi się na przykład napisać fragment muzyki na wiolonczelę, poza jej skalą. Wiolonczelista się zdenerwował: 'Jak ma to grać? Poza gryfem?'”
„…potem poprosił mnie, bym nigdy więcej nie działał na podświadomość słuchacza, bo to nie jest żadna sztuka, tylko faulowanie. Słuchając dobrej muzyki człowiek, nie wiedząc zresztą o tym, sam wybiera, czy trafi ona do jego mózgu, serca, nerwów, czy krwiobiegu. I twórca muzyki musi mu na ten wolny wybór pozwolić. „
„…największym problemem każdego człowieka, który poświęca się twórczości, jest samotność. Nie odnajdziesz w sobie miejsca na prawdziwą twórczość, jeśli nie ogłuszysz się na pewne aspekty życia… mówię tu (…) o wyborze na całe życie”