Wczoraj kolega uległ wypadkowi, będąc w pracy. Wpisałem dwa słowa w wyszukiwarkę internetową i zobaczyłem całą stronę wyników, mnóstwo regionalnych portali o tym pisze mimo, że od wypadku minęły tylko 2-3 godziny.
Chodzi i klikalność. Hieny. Mnożenie statystyk oglądalności. Mięsem jest głównie ludzkie nieszczęście, żarłokami – zwykli, przeciętni obywatele. Oni się tego domagają, choć mogą zaprzeczać. Ale informatyczne statystki się nie mylą – tak jest, takie informacje ich interesują. Będzie rozkminianie – jak to się stało, dlaczego, kto był winien, kto kazał czy nie kazał, a jak upadł, co ma złamane, obrażenia wewnętrzne? Kręgosłup?
Bardzo wyraźnie odczuć można to zjawisko hien tedy, kiedy nieszczęście dotknęło kogoś bliżej. Problem ma poszkodowany człowiek, jego żona, martwią się dalsza rodzina i znajomi. Wielu z nich będzie walczyć o zdrowie, szukać lekarzy, rehabilitantów, możliwe, że przez resztę życia będzie wymagał szczególnej opieki. Problem ma dyrekcja, kierownicy, wszyscy odczujemy te kilka sekund. Dla tych wszystkich ludzi byłoby lepiej nie trąbić na cały świat o wydarzeniu. Zwłaszcza, że nie można opowiedzieć o nim bezstronnie, obiektywnie w szczegółach, bo po pierwsze – to nie jest niewiadome, po drugie im więcej szczegółów tym więcej krzywdzących domysłów, spekulacji, ocen, osądów.
Jestem w momencie życia, w którym prawie nie interesują mnie przekazy z drugiej ręki, bo przekonałem się, że przeważnie są nieprawdziwe. Nie interesuje mnie popularna opowieść, po historie mają swoje kolejne, głębsze dna. Jest ogromny kontrast między tym, jak było, a jak się o tym opowiada, co się powiela, jakie sensacje się snuje. „Potęga mitu” Campbella – kiedyś Tomasz Tomaszewski powiedział na zajęciach – musicie przeczytać tę książkę, żeby zrozumieć nie tylko fotografię, ale o wiele więcej. Przeczytałem i trochę czasu zajęło mi zrozumienie, o co chodzi. Dziś jest to jasne jak słońce.