Pamiętam moment, w którym poszedłem do punktu kserograficznego zaraz po wprowadzeniu prawa, zabraniającego kserowania książek (chyba, że na własne potrzeby). Nie pamiętam, żebym kiedyś widział takie pustki w punkcie ksero. Kserokopiarki stały puste, rzędem od drzwi wejściowych aż do lady. "Zbankrutują" – pomyślałem. Ale było w tym coś dziwnego, ponieważ kopiarki stały nie ZA ladą, ale PRZED nią. "Będą je wywozić?" – pomyślałem. Szybko okazało się, że kopie wykonują sami klienci (na własne potrzeby), więc kopiowanie odbywa się dalej. I nawet sporo szybciej, bo tempo kopiowania nie jest ograniczone liczbą pracowników punktu ksero.
"Genialne" – pomyślałem z uznaniem. "Jakże prosty sposób, żeby nie łamać prawa, które przecież w pocie czoła było tworzone, omawiane w pierwszym i drugim czytaniu, głosowane, drukowane, rozprowadzane w Dziennikach Ustaw itd. Potrafimy ten trud docenić!"
Brak słów na tę naiwność. Podobnie jak na kolejną – karanie rodziców za jakiekolwiek uderzenie dziecka. Nie mam wątliwości, że nie wolno bić nikogo, tym bardziej dziecka. Ale życzę powodzenia we wprowadzaniu i egzekwowaniu tego kolejnego paragrafu. Moim zdaniem to gra polityczna, albo naiwność. A raczej – granie na naiwności Polaków.
Mam w samochodzie CB radio. To przykład pięknej, pożytecznej aktywności obywatelskiej Polaków. Niestety, skierowanej w dużej części przeciwko władzy. To nasz sposób na paranoję panującą na naszych drogach, na których NIKT nie jedzie 50 km/h w mieście (chyba, że są koszmarne dziury), na których znaki są nieaktualne albo kierują w przeciwnym kierunku niż powinny, nie mówiąc o tym, że wręcz prowokują do łamania przepisów. NIKOGO to nie dziwi, nikt nie odczuwa schizofrenii. To jest nienormalne. Ale można się przyzwyczaić.