Przerażający dzień z własnymi dziećmi

Tytuł należy do tej kategorii, którą na co dzień stosują takie opiniotwórcze i wielkonakładowe gazety jak Fakt czy Super Express. Czytacie je? Macie za swoje. Nie czytacie – to Was nie szokuje.

Jeden dzień spędzony z własnymi nastoletnimi dziećmi, dzień wypełniony współpracą, pracą, przygodą, radością, cierpieniem, wręcz bólem fizycznym, zmęczeniem, zmaganiem. Dostrzegam jak wiele mógłbym dla nich zrobić. Jeszcze mogę się przydać. Przerażające jest to, że nie mogę im poświęcić tyle czasu, ile potrzeba.

Żyjąc z dziećmi własnymi…

…rodzic uczy się tego (o ile chce się uczyć), że mały, młody człowiek się zmienia i zaskakuje. (No nie brzmi to odkrywczo, spróbuję więc jeszcze raz:) Mały, młody człowiek jest coraz mądrzejszy i dobrze byłoby, żeby rodzic dostrzegł i uznał ten rozwój. (Jeszcze bardziej wprost:) Żeby rodzic zobaczył, a w końcu pogodził się z tym, że dziecko staje się mądrzejsze od niego, rodzica. (Teraz bez ogródek:) że Ty, rodzicu, mylisz się czasem (coraz częściej – częściej, coraz rzadziej – mniej), a niekiedy dajesz dowody zatwardzielca, tępaka czy wręcz idioty. O ile wystarczająco szybko nie przyznasz się do błędów. Ćwicz refleks, który pozwoli wycofać się, zanim wyjdziesz na kompletnego debila.

To tylko wstęp. Wokół zdarza się spotkać ludzi, którzy mimo wkroczenia w dorosłość nie przestają się rozwijać. Nabyty refleks przyda się w kontaktach z nimi, kiedy okaże się, że umieją o wiele więcej niż pięć lat temu, roku temu, miesiąc temu, niż przedwczoraj. Człowieku, uważaj!

Diagnoza premortem – Kahneman, „Pułapki myślenia”

NADMIAR optymizmu i pewności siebie może prowadzić do katastrofalnych skutków, szczególnie w przypadku planowania finansów, inwestycji, kierowania dużymi firmami. Tam, gdzie rzadziej używa się bezwzględnych, matematycznych lub fizycznych parametrów do oceny sytuacji, bo większą rolę odgrywa opinia, intuicja, doświadczenie człowieka.

Nasz świat hołduje ludziom, którzy są pewni siebie. Kahneman w „Pułapkach myślenia” wykazuje, że ta pewność siebie i optymizm prawie zawsze nie mają podstaw i nie przekładają się na wyniki w rzeczywistości. Nadmiar optymizmu i pewności siebie jest w ogólnym rozrachunku szkodliwy, to dla Kahnemana oczywiste.

Czy można jakoś przezwyciężyć nadmiar optymizmu i pewności siebie? Wynika on z cech ludzkiego umysłu, „a te można wprawdzie okiełznać, ale nie da się ich pokonać”.

Jedną metod jest „diagnoza premortem”. Polega ona na tym, że zanim podejmie się ważną, perspektywiczną decyzję, która będzie miała duże konsekwencje, zwołujemy naradę i wykonujemy pewien eksperyment myślowy: „Wyobraźmy sobie, że minął rok. Wdrożyliśmy plan, który mamy w tej chwili mamy przed sobą. Rezultat okazał się katastrofą. Dajmy sobie 5-10 minut aby krótko napisać, jak doszło do tej katastrofy” („Pułapki myślenia” str. 353).

Ciekawe, że nie chodzi o wypowiedź ustną, ale o napisanie. Bo kiedy zespół dochodzi do decyzji, zwłaszcza, kiedy wypowie się szef albo szefowa – publiczne wyrażanie wątpliwości jest odbierane jako przejaw nielojalności. A jeśli zabiorą głos tylko osoby wspierające decyzję, nastąpi stłumienie wątpliwości, co zaowocuje zbytnią pewnością zespołu. Wątpliwości muszą zostać wyrażone i poważnie rozważone przez zespół. „Główną zaletą diagnozy premortem jest to, że legitymizuje wątpliwości, a w dodatku zachęca nawet zwolenników pomysłu do zastanowienia się nad możliwymi zagrożeniami, których wcześniej nie brali pod uwagę”.

Ludzie radia…

…mnie zachwycają. Niepozorni, nie zwracający na siebie uwagi, są przede wszystkim – cisi. Nie nadużywają dźwięków, szanują je, dawkują z pełną świadomością. I z wrażliwością, która jest niepowszednia, niepowtarzalna, nawet zdumiewająca.

Świat dziennikarzy, lektorów radiowych wyraźnieje, gdy zaczynają mówić. Wtedy otwiera się objawienie, gdyż w ich głosie zawiera się szeroki świat kolorów, pejzaży, odcienie słonecznej i deszczowej pogody, pęd podróży i spokój zatrzymania.

Niewiarygodny świat, do momentu, w którym nie zabrzmi.

Gra o rzeczywistość

Stuart A. Kauffman, w swojej książce „Świat poza fizyką” opisuje fizyczne podstawy życia – bo nie są one czymś tajemniczym i mistycznym, ale są mechanizmami, które można badać metodami naukowymi. Ale samo życie wyrasta ponad fizykę, wręcz poza fizykę. „Brakuje nam pojęć, aby to wszystko wyrazić” – pisze. Niewątpliwie „należymy do świata żywych stworzeń, które same się tworzą”. Nie można jednak przewidzieć tego, co powstanie w tym procesie tworzenia. „Wyłania się niepoznawalne„ i „tworzy naszą biosferę o coraz większej złożoności.” Fizyka nie daje odpowiedzi skąd się to wszystko bierze. Nikt tego nie wie. A to jest właśnie świat poza fizyką – to jest nasze miejsce – między „niemą” materią a ludzką wyobraźnią. To cały ogromny świat, albo ”kompletnie pozbawiony świadomości, albo też wysoce samoświadomy”. ”Nikt nie wie anie nie może wiedzieć, co się wydarzy, gdyż biosfera ewoluuje i kształtuje własną przyszłość na różne sposoby, których nie jesteśmy w stanie z góry określić”.

Kaufmann pisze też, że pomiędzy bytami których cechuje życie toczy się nieustanna gra. „Organizmy zaczynają prowadzić ze sobą gry zależne od kontekstu, o rosnącej różnorodności: gry finezyjne. Np. skały tego nie potrafią. Wraz ze zróżnicowaniem kwitnącej biosfery gwałtownie rośnie ilość informacji zależnej od kontekstu” (s. 139).

Dopowiadam od siebie, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu bylibyśmy skłonni nazwać te gry „walką”. Ale w ostatnim czasie cywilizowana ludzkość ma skłonność do łagodzenia określeń. Jest to gra o zasoby, wpływy, czyli w efekcie o poczucie bezpieczeństwa i możliwość rozwoju. Jest to gra, w której różne byty zawiązują alianse, dłuższe lub krótsze, przeciwko wspólnemu przeciwnikowi, w której nie mówi się wszystkiego, co się wie, w której steruje się najbliższą i dalszą rzeczywistością by prowadzić ją w kierunku pożądanej wersji.

Można się oburzać na tę grę, można kojarzyć ją z zaprzeczeniem uczciwości, szczerości, otwartości. Ale to na nic. Przecież nawet rodzice, chcąc wpływać na swoje dzieci, są zmuszeni wejść z nimi na wielką szachownicę, w której ruchy trzeba przewidywać na kilka do przodu. „Wygrywa” ten, kto więcej ich przewidzi.

Stuart A. Kauffman, „Świat poza fizyką. Powstanie i ewuoucja życia”, Compernicus Center Press, 2021, Oxford University Press 2019.

Lot nad szosą

Wpinam buty do pedałów. I frunę.

Nie. Nie tak od razu. To musi trochę potrwać. Rozgrzewka. Ależ to brzydkie słowo. Wolę słowa proste, praktyczne, codzienne, oczywiste: jedź ot sobie, spokojnie, jak gdyby nic, bez pośpiechu. Jedź tak, dopóki nie poczujesz, że zaczyna być dobrze, że pedały prawie same się kręcą, że można zmienić bieg na wyższy. Zmień bieg i poczuj, że jest inaczej, że cały ten układ, w którym tkwisz – asfalt, metalowe ustrojstwo toczące się po nim, na którym siedzisz, że twoje ręce, nogi, ciało, że powietrze, słońce, zapachy nadbiegające z wiatrem – że to wszystko przeszło na inny poziom, ale ciągle tworzy pewną całość, która przebiega i koncentruje się w twojej głowie.

Człowiek powstał mimo oporu, który od zawsze był przeciwny. Człowiek trwa dzięki uporowi, który w nim kiełkuje, i który wzrasta, gdy tylko wywącha zewnętrzny opór środowiska. Upór przeciwko oporowi – to cała tajemnica. Naszego napędu, frustracji, determinacji. Ona nas napędza, nawet tych najbardziej leniwych, postawionych w końcu w sytuacji bez wyjścia.

Opór wiatru. Opór pagórka. Opór twardej kierownicy i siodełka. Więcej powietrza w nozdrza, krwi w tętnice, więcej glukozy, tlenu, wody. Na przekór martwym cząsteczkom powietrza, które próbują cię zatrzymać. Kiedy maszyneria zaczyna wreszcie działać – mózg, umysł, świadomość – unoszą się nad drogą i lecą ponad asfaltem.

Nauka (edukacja), czym jest naprawdę :)

Śmieszą mnie takie tytuły, może Was również, a śmiech to zdrowie.

Kształcenie człowieka to poszukiwanie w nim wrażliwości, która aktualnie go przerasta. Ale jeśli będzie uważnym, czujnym, pokornym, to delikatnie zarysowana ścieżka, która często jest tuż pod jego stopami i której nie widzi, zaistnieje w jego świadomości. Wpierw mgliście i niepewnie, będzie kręcił głową i zastanawiał się – czy to prawda, czy rzeczywiście tak może być? Ale jeśli poszukiwacz wczuje się w najlżejsze drżenie swojego wewnętrznego radaru, dostrzeże różnicę między szczegółami, a tak naprawdę – między uczuciami w samym sobie, między którymi do tej pory nie widział podziału, które zdawały się jednym i tym samym.

Te różnice z początku zdają się pomijalnie małe, niewiele znaczące, niewarte uwagi, ale podczas dalszych obserwacji okazuje się, że są kluczowe i podstawowe. Za jakiś czas osoba poszukująca będzie się już dziwić, jak mogła nie rozróżniać tak oczywistych spraw.

Ale to tylko jeden z etapów. Następny, który czeka na odkrycie – to zacząć samemu tworzyć te drobne, coraz drobniejsze, najdelikatniej tkane szczegóły.

I kolejny etap – pogodzić się z tym, że tak niewielu ludzi je będzie dostrzegać.

Strumień twarzy

Dni mijają, wrażenia biegną, nie czas żyć dłużej choć jednym z nich. Wschody i zachody, pędzące chmury i wymijane ludzkie twarze, o wyrazach, które odkrywają skrawki dusz. Skrawki wyraziste dla wprawnego obserwatora i nawet średnio doświadczonego życiem człowieka, skrawki, które gdy się ich złapać, pociągnąć lekko, poprowadzą do wnętrza, które nie jest całkiem nieznajome. Podobne do twojego. Wiesz o tym, przynajmniej – przeczuwasz. Dlatego możesz się uśmiechnąć na sam widok takich twarzy, które po sekundzie znikają w ulicznym strumieniu innych, ludzkich.

Mógłbyś być jedną z nich. Nosisz w sobie połowę z innych, wszystkich ludzi na tym świecie. Pozostała połowa to twoje jeszcze niespełnione marzenia, które podglądasz u innych i które dają ci nadzieję. Że zdarzą się jutro, więc warto jutro wstać. Pozostała połowa to tym sam, którego jeszcze nie znasz, który czeka na ciebie w przyszłości, która jest nieuchronna, nawet jeśli o tym nie wiesz.

Gdzieś tworzy się jeden człowiek, złożony ze wszystkich ludzi, wszystkich westchnień, cierpień, radości. Powstanie kiedyś, gdy wszystkie organy, poszukujące się na razie po omacku, zderzające, bijące nawzajem, odnajdą swoje miejsce. Jaki opisać ten stan? Nie będzie trzeba. Po prostu.

W lustrze

O pierwszej w nocy Antek przegląda się w lustrze, w łazience. Wszyscy śpią, jest sam. Poczuł, że boi się tego człowieka. Ma on napięte spojrzenie, i jest kimś obcym. Antek rzadko go widuje, teraz czuje niepokój będąc z nim sam na sam. Nie reaguje on tak, jak wszyscy. Gdy Antek na kogoś patrzy, do kogoś się uśmiecha, gdy chce komuś coś powiedzieć, widzi reakcję. A teraz reakcji albo brak, albo jest niepewna, dziwna. Tak, jakby ten po drugiej stronie nie był godny zaufania, jakby mógł w każdej chwili zrobić coś nieodpowiedzialnego.

Pierwsza w nocy to zbyt późna pora, żeby przeglądać się w lustrze.