Żyjąc z dziećmi własnymi…

…rodzic uczy się tego (o ile chce się uczyć), że mały, młody człowiek się zmienia i zaskakuje. (No nie brzmi to odkrywczo, spróbuję więc jeszcze raz:) Mały, młody człowiek jest coraz mądrzejszy i dobrze byłoby, żeby rodzic dostrzegł i uznał ten rozwój. (Jeszcze bardziej wprost:) Żeby rodzic zobaczył, a w końcu pogodził się z tym, że dziecko staje się mądrzejsze od niego, rodzica. (Teraz bez ogródek:) że Ty, rodzicu, mylisz się czasem (coraz częściej – częściej, coraz rzadziej – mniej), a niekiedy dajesz dowody zatwardzielca, tępaka czy wręcz idioty. O ile wystarczająco szybko nie przyznasz się do błędów. Ćwicz refleks, który pozwoli wycofać się, zanim wyjdziesz na kompletnego debila.

To tylko wstęp. Wokół zdarza się spotkać ludzi, którzy mimo wkroczenia w dorosłość nie przestają się rozwijać. Nabyty refleks przyda się w kontaktach z nimi, kiedy okaże się, że umieją o wiele więcej niż pięć lat temu, roku temu, miesiąc temu, niż przedwczoraj. Człowieku, uważaj!

Nie za pan brat

To, co może być złudne, to twierdzenie, że z cukrzycą i insuliną można się oswoić. Niektórzy optymiści mogliby twierdzić, że można je nawet polubić. Możliwe. Ale nie wydaje mi się tak.

Oczywiście – insulina, cukrzyca – używa się tych określeń jako uosobienia – kogoś. Jakby miały rozum, osobowość, jakby dało się z nimi dyskutować, a co dopiero – polubić. Lecz cukrzyca to po prostu zjawisko przyrodnicze, dość skomplikowane. O wiele prostszym bytem jest insulina – to związek chemiczny, powodujący konkretne następstwa. Te następstwa są bezwzględne, bezdyskusyjne, niezależne od sympatii, nienawiści, pobłażania, surowości. Jedyne, co może pomóc, to chłodna kalkulacja i konsekwencja.

Bez insuliny nie da się żyć, ale mało kto wie, że nadmiar insuliny zrzuca organizm w przepaść. Ciało, lecąc, odbija się od skalnych ścian i ląduje na dnie, poobijane, bolesne, wykończone. Nadmiar insuliny sprawia, że mięśnie organizmu wykonują na nim katorgę. Nazywa się: drgawki.

Zażywanie insuliny sprawia, że nie można przestać o niej myśleć. W mózgu zachodzi ciągła kalkulacja – czy nie za dużo, czy w odpowiednim momencie, a może jeszcze nie teraz, a może szybciej. Cukrzyk nie może sobie pozwalać na dłuższą chwilę zapomnienia. Cukrzyk-marzyciel – to połączenie rokujące ciągłe problem prowadzące do katastrofy.

Najgorsze, że na cukrzycę nie można się zdenerwować. To znaczy – można – ale skutki są opłakane, czasem straszne. Wczoraj się zdenerwowałem, odpłaciła mi się podbitym okiem i szwami założonymi na powiekę. „Sorry gregory, nie umawialiśmy się na sentymenty”.

Gra o rzeczywistość

Stuart A. Kauffman, w swojej książce „Świat poza fizyką” opisuje fizyczne podstawy życia – bo nie są one czymś tajemniczym i mistycznym, ale są mechanizmami, które można badać metodami naukowymi. Ale samo życie wyrasta ponad fizykę, wręcz poza fizykę. „Brakuje nam pojęć, aby to wszystko wyrazić” – pisze. Niewątpliwie „należymy do świata żywych stworzeń, które same się tworzą”. Nie można jednak przewidzieć tego, co powstanie w tym procesie tworzenia. „Wyłania się niepoznawalne„ i „tworzy naszą biosferę o coraz większej złożoności.” Fizyka nie daje odpowiedzi skąd się to wszystko bierze. Nikt tego nie wie. A to jest właśnie świat poza fizyką – to jest nasze miejsce – między „niemą” materią a ludzką wyobraźnią. To cały ogromny świat, albo ”kompletnie pozbawiony świadomości, albo też wysoce samoświadomy”. ”Nikt nie wie anie nie może wiedzieć, co się wydarzy, gdyż biosfera ewoluuje i kształtuje własną przyszłość na różne sposoby, których nie jesteśmy w stanie z góry określić”.

Kaufmann pisze też, że pomiędzy bytami których cechuje życie toczy się nieustanna gra. „Organizmy zaczynają prowadzić ze sobą gry zależne od kontekstu, o rosnącej różnorodności: gry finezyjne. Np. skały tego nie potrafią. Wraz ze zróżnicowaniem kwitnącej biosfery gwałtownie rośnie ilość informacji zależnej od kontekstu” (s. 139).

Dopowiadam od siebie, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu bylibyśmy skłonni nazwać te gry „walką”. Ale w ostatnim czasie cywilizowana ludzkość ma skłonność do łagodzenia określeń. Jest to gra o zasoby, wpływy, czyli w efekcie o poczucie bezpieczeństwa i możliwość rozwoju. Jest to gra, w której różne byty zawiązują alianse, dłuższe lub krótsze, przeciwko wspólnemu przeciwnikowi, w której nie mówi się wszystkiego, co się wie, w której steruje się najbliższą i dalszą rzeczywistością by prowadzić ją w kierunku pożądanej wersji.

Można się oburzać na tę grę, można kojarzyć ją z zaprzeczeniem uczciwości, szczerości, otwartości. Ale to na nic. Przecież nawet rodzice, chcąc wpływać na swoje dzieci, są zmuszeni wejść z nimi na wielką szachownicę, w której ruchy trzeba przewidywać na kilka do przodu. „Wygrywa” ten, kto więcej ich przewidzi.

Stuart A. Kauffman, „Świat poza fizyką. Powstanie i ewuoucja życia”, Compernicus Center Press, 2021, Oxford University Press 2019.

Lot nad szosą

Wpinam buty do pedałów. I frunę.

Nie. Nie tak od razu. To musi trochę potrwać. Rozgrzewka. Ależ to brzydkie słowo. Wolę słowa proste, praktyczne, codzienne, oczywiste: jedź ot sobie, spokojnie, jak gdyby nic, bez pośpiechu. Jedź tak, dopóki nie poczujesz, że zaczyna być dobrze, że pedały prawie same się kręcą, że można zmienić bieg na wyższy. Zmień bieg i poczuj, że jest inaczej, że cały ten układ, w którym tkwisz – asfalt, metalowe ustrojstwo toczące się po nim, na którym siedzisz, że twoje ręce, nogi, ciało, że powietrze, słońce, zapachy nadbiegające z wiatrem – że to wszystko przeszło na inny poziom, ale ciągle tworzy pewną całość, która przebiega i koncentruje się w twojej głowie.

Człowiek powstał mimo oporu, który od zawsze był przeciwny. Człowiek trwa dzięki uporowi, który w nim kiełkuje, i który wzrasta, gdy tylko wywącha zewnętrzny opór środowiska. Upór przeciwko oporowi – to cała tajemnica. Naszego napędu, frustracji, determinacji. Ona nas napędza, nawet tych najbardziej leniwych, postawionych w końcu w sytuacji bez wyjścia.

Opór wiatru. Opór pagórka. Opór twardej kierownicy i siodełka. Więcej powietrza w nozdrza, krwi w tętnice, więcej glukozy, tlenu, wody. Na przekór martwym cząsteczkom powietrza, które próbują cię zatrzymać. Kiedy maszyneria zaczyna wreszcie działać – mózg, umysł, świadomość – unoszą się nad drogą i lecą ponad asfaltem.

Ignorancja w służbie

Jeśli masz przed sobą ignoranta, to zamiast się wściekać ewentualnie zamiast go broń boże uświadamiać (za co i tak nie będzie wdzięczny, a najprawdopodobniej zyskasz wroga) – po prostu wykorzystaj jego ignorancję w jak najlepszym celu, najlepiej jak potrafisz, zgodnie z własnym sumieniem.

Znaleziona kartka

Szlak turystyczny w okolicach Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Nigdy tu nie byłem, dziwne trakty w lesie, niektóre jakby przestarzałe, bo na drzewach farba wyblakła i trudno je odnaleźć w powiązaniu z innymi ścieżkami i szlakami. Na rozstaju dróg – taka kartka. Wśród wysokich traw, jakie wzrosły od wiosny i utrzymują się jeszcze w pełni lata.

Przerażające, ilu rzeczy nie umiem, nie zdążyłem się nauczyć, nikt mnie nie nauczył, nie zmusił, bym się nauczył, nie uświadomił, że trzeba się nauczyć.

Zatrważające, jak do niedawna nie zdawałem sobie sprawy z podstawowych kwestii, a dopiero co zacząłem sobie zdawać sprawę i wziąłem się za siebie, żeby nadrobić zaległości. Ale to jeszcze daleka droga.

Niesamowite, że zbyt wiele potocznych i normalnych rzeczy wywoływało we mnie strach i opór przed działaniem, spróbowaniem.

Przemożne przeświadczenie, że straciłem dziesiątki lat własnego życia, że wszystko, o co walczyłem i czego się nauczyłem, to tak niewiele, to niewiele się liczy.

Kot, zwierzę miłe – niemiłe

Nowo wybudowany dom pogrzebowy przylega do cmentarnego muru i wznosi się nad nim na kilka metrów. Żadne okno z tego budynku nie wychodzi na cmentarz – grobom towarzyszy ślepa, długa, jednorodna ściana. To ciekawe, że budynek odwraca się tyłem do miejsca, któremu zawdzięcza swoje istnienie.

To drobna refleksja, niezobowiązująca i niekrytykująca nikogo – ani właściciela, ani architekta. Możliwe, że nawet nikt z nikim o tym nie dyskutował, bo taki układ wydawał się wszystkim oczywisty. T wydźwięk ludzkiej mentalności, tej, tutaj, w tym momencie – cmentarz nie jest do oglądania, cmentarza nie chcemy widzieć, groby są straszne, jakkolwiek ich fundatorzy by dbali, by wyglądały majestatycznie.

Do muru cmentarnego, z drugiej strony tej przestrzeni, określanej mianem wiecznego spoczynku, przylega nasz ogród. Mur obejmuje go od tyłu, jak opiekuńczym ramieniem; zastanawiam się, jak wyglądałby tu nasz dom. Tak, chciałbym mieć okno z widokiem na mogiły. Byłoby w tym obrazie uspokojenie, a z drugiej strony – pewna ostroga, która koli, dając sygnał: jeszcze żyjesz, zrób więc coś, rusz się, póki możesz. Rusz się!

Cmentarz w Miechowie, nocą, fot. Piotr Kubic

Wracałem z wieczornego spaceru, gdy kot, tuż za furtką, pochwalił się złapaną myszą. „Dobry kotek”, w mroku przesuwał się jego kształt, jeszcze ciemniejszy od ciemnej okolicy. W świetle latarki mysz lekko oddychała. Szarpnął nią i podrzucał, jak kłaczkiem włóczki, którym bawił się w domu, za młodu. Czy myszy dostają zawału serca?

Na podwórku stoi duża huśtawka. Chłodne powietrze splatało się z poszarpanymi, ciemniejącymi pasami nieba w oddali, gdzieniegdzie w marchewkowym kolorze, tonącym w granacie i graficie. Usłyszałem chrupanie. To on. I ona. Dziwne – może niedziwne, że kot rozpoczyna kolację od ogona.

Dlaczego od ogona? Czy nie powinna interweniować demokracja? Co ma do powiedzenia prawo cywilne i karne? Czy to humanitarne? Na pewno nie. Ale kota nie dotyczy humanitaryzm.

Ktoś czyta

W ciągu ostatnich trzech i pół tygodnia otrzymałem sygnały od dwóch osób, że czytają Moją (nie)codzienność. Poczułem zachętę, a nawet obligację. Jeśli istnieje choć jeden człowiek…

Poczułem też chęć odezwy. Wygłoszenia przesłania, które będzie uroczyste, będzie manifestem. Misja bloga urosła do rangi drogowskazu, inspiracji, tchnienia idei. Na przykład:

Odezwa 1: To nieprawda, że życie jest nudne

Jeśli masz trzydzieści, czterdzieści lat i na pytanie znajomego „co u ciebie” mówisz: nic nowego, to na pewno cierpisz na amnezję, albo jesteś nieśmiały i nie chcesz się afiszować ze swoim życiem, albo owego znajomego nie lubisz i nie chcesz mu sprzedawać swoich fascynacji i super pomysłów na życie. Jeśli on się nudzi, to jego sprawa, ty wiesz, że nie nadążasz wręcz za atrakcjami, które wpadają przez drzwi i okna (dziś: na ekranie smartfona), że możesz przebierać, decydować i rezygnować, że jeśli nie koncert, to spotkanie autorskie, wypad w góry, wieczór z przyjacielem, teatr, praca nad opowiadaniem, pisanie książki, składanie kolejnego albumu z fotografiami, wycieczka na rowerze, no mnóstwo mnóstwo.

Odezwa 2: Nie przejmuj się psychologią popularną

Może formuła tej odezwy nie jest zbyt czytelna, wtedy w podtytule należałoby dodać: pomijaj beznamiętnie dobre rady z facebooka. Bo już przejrzały hasła jak „jesteś tego warta”, „każdy jest niepowtarzalny, wyjątkowy”, „masz do tego prawo”. Z czasem okazało się, że hasła te miały zwiększyć sprzedaż tygodników albo klikalność na portalach. A w prawdziwym życiu codziennym nikogo nie obchodzi, ile jesteś warta, jeśli sama nie zapłacisz, ani twoja niepowtarzalność nie wydaje się taka oryginalna, a twoich praw nie potwierdzi sąd, nawet za trzy lata.

Odezwa 3: Nie wierz zapewnieniom

Po raz zapłaciłeś za coś, co zapewniało? Idealnie umyte szyby, komfort słuchania, tani lot na drugą półkulę, niezapomnianą noc, szybkie połączenie, fachową obsługę, najwyższą trwałość, stuprocentowe zadowolenie – i nie jesteś zadowolony? Padłeś ofiarą systemu! Upowszechniaj naszą odezwę: Nie wierz zapewnieniom.

Odezwa 4: Tylko miłość

Niewątpliwie to najwyższe uczucie próbują zbrukać teorie spiskowe, domorośli filozofowie, praktykujący playboye, tajemnicze siły niepojęte, tłumacząc je chemią, złudzeniem, otępieniem, opętaniem lub zwykłym nieporozumieniem. Nigdy nie poddaj się im. Wierz w miłość, wyczuwaj się podskórnie, domyślaj się jej na odległość, wzbudzaj, prowokuj, domagaj się (miłosiernie), miłość przetrwa smartfony, internet i kłótnie w rodzinie w grupie na whatsapp.

Odezwa 5: Wszyscy jesteśmy mniej więcej tacy sami

Jedziemy na tym samym wózku, może tylko jedni bardziej z przodu, inny z tyłu. Wydaje ci się, że jesteś lepszy niż polityk? Albo gorszy niż średni lekarz w miasteczku? Albo bardziej dbasz o higienę od Jędrka ze schroniska Brata Alberta? Te różnice, patrząc z kosmosu, są znikome, prawie żadne. Jeśli przeklinasz sąsiada, to wiedz, że on też przeklina, może nie ciebie, ale kogoś innego. Jeśli on jeździ leksusem, to przecież jest to tylko leksus, no nie przesadzajmy, szkoda gadać. Koleżanka z pracy tylko nadrabia miną, a motorniczy sklął cię nie dlatego, że jest chamem a ty niedorajdą, tylko jego matka i ojciec klęli normalnie, przy śniadaniu i przed pacierzem, czego ty nie doświadczyłeś, więc się zdziwiłeś. Nie jest tak źle, nawet złodziej powiedziałby ci „przepraszam”, gdyby miał więcej czasu.

Zadanie

Zaproponuj kilka odezw w komentarzu. Dopiszę. Powodzenia, czekam!

Dwa końce naraz

Dziś blox.pl wysłał powiadomienie, że rozwiązuje umowę o prowadzenie blogów, ze skutkiem na 29 kwietnia.

Zacząłem pisać bloga, gdy na ekranie USG zobaczyłem mały, niewyraźny, jak przez ziarnistą mgłę, kształt człowieka. Ten człowiek dziś stoi obok mnie, ma trzynaście lat.

Kończę pisać bloga w dniu, w którym żegnam się z matką. Choć jeszcze bije jej serce, to nie porozmawiam z nią, nie w tym życiu. Nie spojrzy na mnie widzącym wzrokiem. Możliwe, że to już… A ze szpitala zadzwonią dopiero rano. Albo nie zadzwonią. I ojciec pójdzie, niepewny. Naciśnie klawisz domofonu na korytarzu, przed przed szerokimi, białymi drzwiami z czerwonym napisem, usłyszy brzęczenie magnetycznego zamka, otworzy i nie patrząc na pielęgniarkę w oddali, ruszy, skulony w sobie, niby nie słuchając jej pierwszych słów – czy już…?

Hipoglikemia a upojenie alkoholowe

Efekt hipoglikemii podobny jest do skutków upojenia alkoholowego. Polega na zawężeniu pola widzenia, utracie poczucia równowagi, wrażenie bezsiły, dezorientacji. Wspólne są również efekty afektywne – nadmierna wesołość lub przeciwnie, stan depresyjny, zwolnienie lub przyspieszenie myśli, słowotok lub afazja, rzadziej stupor. Ogólnie rzecz biorąc, w obu przypadkach, chodzi o proces prowadzący w końcowym stadium do utraty świadomości.

Można zadać pytanie, czy hipoglikemii nie można by traktować zamiennie w stosunku do upicia się. Sens takiej zamiany byłby określony m.in. oceną, który z tych dwóch stanów byłby mniej szkodliwy dla zdrowia. Wydaje się, że hipoglikemia nie ma aspektu uzależniającego, w odróżnieniu do alkoholu. Natomiast w obu przypadkach, w stanie krańcowym, mogą pojawić się drgawki.

Podobieństwo obu przypadków przejawia się również w utracie pamięci. Jest ono chwilowe, konkretnie – trwa kilka godzin, z tym, że w razie spadku cukru i utraty świadomości, amnezja ma charakter głębszy, o dłuższym okresie remisji.

W obu przypadkach pacjent doznaje uczucia oderwania od otoczenia (w różnym stopniu), co w okresach o dużym nasileniu aktywności umysłowej może być odczuwane jako odprężenie, uspokojenie, ulga. W przypadku blokady mięśni i drgawek, następuje po nim okres zwiotczenia, przynoszący relaksację na poziomie czysto fizycznym. Nawet, jeśli okupiona jest ona bólem.

Pacjent, po przejściu epizodu, znajduje się często w stanie katharsis, rekompensując poczucie winy żarliwymi postanowieniami, że „już nigdy więcej”. Okres rekonwalescencji może trwać od pięciu dni do miesiąca. Z przypadku hipoglikemii – nawet do trzech miesięcy.

Jeśli zastanawiasz się, czy nie spróbować hipoglikemii, poszukaj w swojej okolicy diabetyka stosującego insulinę. Od udzieli odpowiednich wskazówek.*

* Autor bloga nie bierze odpowiedzialności za poczynania czytelników

abstract