Odszedł człowiek. Nagle nie można już z nim porozmawiać. Jeszcze jest z nami, bo widzimy go. Leży. Jeszcze ciepłe są części jego ciała. Ale już się nie rusza. Nie otworzą się usta, oczy nie popatrzą na nas. Wszystko, co wprawiał w ruch dookoła siebie, teraz pozostanie nieruchome.
Tajemnica. Świadomości. Jak to jest, że teraz widzę, czuję. Mam wrażenie, że widzę i czuję. Jak to jest, że mam wrażenie, że widzę, słyszę, myślę, czuję. Coś tu się nie zgadza, bo skąd wiem, że teraz widzę, słyszę, myślę i czuję, skoro kiedy przestaję widzieć, słyszeć myśleć i czuć, to nie wiem, że tego nie robię. Jak więc mogę sprawdzić, kiedy widzę, słyszę, myślę i czuję, a kiedy nie, skoro tego drugiego stanu nie jestem w stanie stwierdzić?
Leży ciało nieruchome i zimne. Ot po prostu. Niedawno było ciepłe i ruszało się. Z fizycznego punktu widzenia nie ma nad czym dyskutować. Z punktu widzenia sensu rzecz jest nie do zrozumienia. Jedyne wyjście, to uwierzyć w sens, nawet jeśli są wątpliwości, jaki on mógłby być. Czyżby Wszechświat wyprodukował obiekt, który do niego nie pasuje? Który zadaje pytania, a nie ma na nie odpowiedzi?
Albo nic nie ma sensu, wtedy na wszelkie pytanie możemy odpowiedzieć jakkolwiek. Jeśli jednak gdziekolwiek istnieje choć najmniejszy sens, pociąga on za sobą wszystko i wszystkie inne.