O szczęśliwym życiu

O szczęśliwym życiu chciał napisać. O swoim szczęśliwym życiu, a nie kogoś innego. Co oznacza, że wcale nie chciał napisać o życiu znajomego z miasteczka, który właśnie jeździ nowym jaguarem. W zasadzie to już nie nowym, tylko takim, co ma trzy tygodnie, jak sam ów znajomy stwierdza. Można się spodziewać, że w przyszłym tygodniu znajomy orzeknie, że jaguar ma cztery tygodnie. Oraz że w dalszym ciągu, jadąc nim sto dwadzieścia kilometrów na godzinę ma wrażenie, jakby wcale nie jechał, tylko stał w miejscu.

Nie chciał też napisać o życiu sąsiadki, która nie pokazuje się przy furtce, jeśli wcześniej nie zaglądnie na dłużej do łazienki z lustrem. Aż w końcu pojawia się, żwawa, energiczna, w czarnych legginsach, z farbowanymi na jasną miedź włosami spiętymi w koński ogon, podkręconymi rzęsami i w jaskrawopomarańczowej bluzeczce opinającej wystający do przodu okrągły brzuch. Jest bowiem w ciąży z trzecim w jej rodzinie dzieckiem.

Nie chciał napisać o urzędniku Wydziału Komunikacji, który każdego dnia przechodzi korytarzami w garniturze i krawacie w skośne paski, odcienie granatu. Chociaż właściwie o nim mógłby coś napisać, bo to szczęśliwe życie wydaje się nawet intrygujące i autentyczne, jeśli nie z powodu garnituru, to na pewno tego krawata w granatowe paski.

Miałby jeszcze na myśli kilkanaście osób, o których szczęśliwym życiu nie chciałby napisać, lecz pomiędzy nimi zagubiło się jego własne, również szczęśliwe, jak jeszcze do niedawna myślał. I teraz już nie może sobie przypomnieć, na czym polegało jego szczęście, które z pewnością było i pewnie dalej jest, lecz którego opis wyblakł, uciekł, ale tylko na chwilę. Zaraz powróci, trzeba tylko… No właśnie, co trzeba, żeby znów poczuć własne szczęście, które z pewnością się ma, bo wiele na to wskazuje, bo rachunek zysków i strat, rachunek prawdopodobieństwa i wielka teoria chaosu razem zgodnie stwierdzają, że szczęście jest; cóż jednak, gdy jego odczucie wymknęło się, czy poprzez nierozważne rozważanie cudzego szczęścia, czy przez roztargnienie, niefrasobliwość, roztrzepanie, czy zwykłe braki w pamięci, które w czasach wielkiego pośpiechu nie są już niczym ani sporadycznym, ani godnym potępienia…?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *