Odpływa ze mnie napięcie towarzyszące mi miesięcy, a w ciągu ostatnich tygodni dręczące prawie bez przerwy. Strona internetowa Jam jest, opowiadająca o powstawaniu cyklu zdjęć, została ostatniej nocy otwarta. Powoli robię porządek w notatkach – to znaczy zamykam je i przesuwam do katalogów w archiwum. Silne napięcie towarzyszące myślom, że nie zdążę, że nie dam rady, że głupie będzie to, co stworzę, teraz zamienia się powoli w nostalgię. Oba uczucia są trudne do zniesienia, ale chyba wolę to pierwsze… Choć przecież legenda powstaje dopiero po zakończeniu wydarzenia, projektu, tej harówki, ścigania się z każdą godziną, zmuszania się do zajęcia tym, czym przecież tak naprawdę chcę się zajmować, ale nie mogę akurat wtedy, kiedy jest to najbardziej potrzebne, wskazane, kiedy wreszcie trzeba dobrnąć do końca i zamknąć sprawę. A tęskni się wtedy, kiedy powstanie legenda. Legenda nie jest tym, co było. Tak naprawdę nie wiadomo, za czym się tęskni.
Dziękuję ludziom, którzy zafundowali mi ten stres i dzięki którym praca nad projektem, od dziś, staje się dla mnie legendą, z powodu której już tęsknię.