To coś; zapałki

To coś tam jest, wewnątrz klatki piersiowej? W mózgu? Ale to mniej ważne, ważniejsze jest to, jak to coś wydobyć.

Prosta droga w ciemności, wśród pól. Zima. W mroku prawie nie widać mijanych drzew, czarnych cieni z obielonymi polami w tle, które świecą ledwo dostrzegalną fluorescencją, chyba spływającą z księżyca. Mknie samochód, a z jego bocznej szyby wyglądają w ciemność małe oczęta.

Na horyzoncie jasne kreseczki jak ustawione jednym, czarodziejskim ruchem ręki. Pionowo, zapałki. Mają główki zapalone, świecące żółtawymi stożkami w dół. Zapałeczki… A może szpilki? Na wyciągnięcie dłoni? Gdyby można było ją wyciągnąć, ale nie można, bo przecież samochodowa szyba. A może są daleko, daleko, jak tylko najdalej można, i gdyby iść tam, do nich, zapalonych główek szpilek, to całej nocy by nie starczyło. Może gdyby tata skręcił samochodem i podwiózł, pod samą zapałkę, choćby tę jedną, samotną. Lecz tam przecież nie może być drogi.

„To lampy” – mówi ojciec. Ale co to: lampy? Lampy jak w domu? W piwnicy? Dlaczego takie samotne, dlaczego na zewnątrz, dlaczego tak daleko. Objąć choć jedną, w samotności i pustce i stanąć obok niej, do rana. Aż poszarzeje na wschodzie, a wcześniej, przed wschodem wiatr zamiecie najlżejszymi płatkami bieli wokół dogasających zapałek.

Czterdzieści lat później ponad czterdziestoletni mężczyzna kładzie się do snu. Obchodzi mieszkanie i sięga dłonią w różne miejsca. Gdzie sięgnie, tam pojawia się nikły ognik. To małe diodowe lampki kupione w sklepie wszystko po pięć złotych. Za firanką obok okna, w przedpokoju między drzwiami do korytarza i drzwiami do łazienki, za rogiem, gdzie mała kuchenka… Potem kładzie się, a poduszkę ma nie od okna, ale w centrum mieszkania. Oczyma, wokół których pojawiły się drugie i trzecie warstwy zmarszczek, przemierza przestrzeń od światełka do światełka, rozpinając między nimi zimowe pola, wiosennie szeleszczące w mroku młode, dopiero co rozwinięte liście, upalne powietrze pełznące między krzewami agrestu, chłód zamarłego jesienią ogrodu…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *