Sara ma do napisania wypracowanie pt. „Jesień wokół”. Poszliśmy więc na zewnątrz. Teraz Sara już pisze w swoim pokoju, a ja leżę po drugiej jego stronie, na łóżku, wziąłem komputer, żeby też pisać. O czym?
O tym, że dokładnie podejrzewam, z czym Sara może mieć problemy podczas pisania. I że próbuję już teraz kształtować w niej odruchy, które pozwolą ją przenieść ponad tymi problemami.
Na przykład – wracamy do domu i mówię jej: robimy eksperyment. Idź od razu do stolika i zacznij pisać. Nie myśl o niczym innym, tylko o tym. I nie zastanawiaj się nad tym, co będziesz pisać – pisz to, co ci przyjdzie do głowy.
Mam teraz na myśli dwa problemy podczas pisania:
1) co mam pisać?
2) czy to, co piszę, ma sens? – problem zbytniej autocenzury podczas pisania nie pozwala na wyrzucanie z siebie tego, co tam jest, a czasem nawet – na rozpoczęcie pisania.
Oba problemy wynikają albo z blokady mentalnej – niemożności przebicia się do tego, co wewnątrz lub z nieumiejętności tego wyrażenia – braku warsztatu.
W sumie wszystko jest brakiem warsztatu (z wyjątkiem braku treści). Samego zabierania się do pisania często trzeba się uczyć, a potem – radzenia sobie ze najróżniejszymi przeszkodami. Czasem to przypomina zabawę w podchody albo w kotka i myszkę – z samym sobą.