Uwierzyć

Czy trudno jest uwierzyć? I tak, i nie.

Uwierzyć w to, że jest możliwe, aby moim udziałem stało się coś, co wydaje się odległe, nieprawdopodobne. Aż tak odległe i nieprawdopodobne, że nie mam odwagi, nawet nie czuję potrzeby, by o tym marzyć. Nie czuję potrzeby, bo nie mam ambicji. Bo zadowalam się radością z drobnych rzeczy, których mam mnóstwo na co dzień. Czego więc jeszcze chcieć?

No ale wyobraź sobie – jesteś w stanie stworzyć świetną wystawę zdjęć, napisać książkę, pisać teksty o otaczającym cię świecie, zrobić poruszający film. Wyobraź sobie, że nie dywagujesz, czy umiesz czy nie. Po prostu – to robisz.

W wierze, oprócz przekonania, że „jestem w stanie”, jest jeszcze jej druga część. To takie powolne, spokojne, uważne oczekiwanie, albo inaczej – niepozorna, ale potężna w swoim spokoju i nieuchronności siła, która pcha w stronę realizacji wiary. Realizacja wiary to wyczekiwanie i wykorzystywanie każdej okazji, by dostać się bliżej spełnienia marzenia. No i oczywiście mrówcza praca, każdego dnia, drążenie kroplą skały.

Realizacja wiary to podróż przez nieznane (bo gdyby było znane, to nie byłaby potrzebna wiara), to macanie w ciemnościach, ciągłe pytania i niepewność pierwszych odpowiedzi. Które potem stają się całkiem jasne i oczywiste. Tę przemianę kocham nieustannie!

Coś, czego się obawiam, bo tego doświadczyłem w młodości – to niemoc marzeń. Gdy wyobraźnia podsuwa wspaniałe obrazy, ale od wykonania dzieli je jakaś fatalna, nie dająca się przeskoczyć bariera. Do dziś pamiętam: u nas w domu chcieliśmy robić różne rzeczy – montować, sklejać, spawać, wiercić – żeby po prostu urządzać dom i otoczenie. Ale zawsze tak trudno było znaleźć narzędzia, albo materiały, a jeśli były gdzieś, to porozrzucane, tak, że szukając ich i zbierając je traciło się cały entuzjazm tworzenia.

Aż trafiłem do domu, gdzie wszystkie narzędzia były tak po prostu – ułożone na półce. Można było z nich korzystać pod jednym warunkiem – trzeba je było odłożyć na miejsce. Proste i fantastyczne!

To, czego nie chcę, nienawidzę wręcz, bo to mój strach młodości – płonnych marzeń, życia tylko i wyłącznie marzeniami, i impotencji, gdy przychodzi do realizacji. To oszukiwanie siebie. Dlatego pamiętam ludzi, którzy pomagali mi się z tego stanu wydobyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *