Cicha mgła, mżawka po drodze do domu. W sypialni dzieci Beniamin niewidzącym wzrokiem jednak jakby mnie dostrzegł, przewrócił się na drugi bok. Wszyscy odwracają się ode mnie, bo to noc, w sumie. Śmiertelna cisza za oknem, czyżby przestał istnieć świat.
Dziś na kolejnej, dorocznej licytacji, której dochód przeznaczono dla ośrodków pomocy, zobaczyłem jak niektórzy ludzie, których fotografowałem przed kilku laty, niektórzy wtedy byli jeszcze harcerzami, dziś mają swoje dzieci i postarzeli się. Odcisnęło się na nich piętno. Czego? Mogę się tylko domyślać, ale to nietrudne. Ciekawe – figury kobiet nawet podobne. Twarze o tych samych rysach, innych szczegółach. Oczy – czasem tak samo żywe jak kiedyś, a czasem zgasłe. I ślady chorób, zmartwień.
W ostatnich "Charakterach" krótki tekst – czy ludzie w ogóle myślą? Właśnie – świadome życie…. Przychodzimy na imprezę, robimy, co trzeba – ktoś prowadzi, ktoś licytuje, ktoś śpiewa. Przychodzi godzina, rozchodzimy się. Automat. Podobne przywitania, te same pożegnania. Odpowiedź na pytanie o sens zdaje się oczywista. Zdaje się, czy jest…?
Dramatycznie bronić się przed stwierdzeniem, że sił i entuzjazmu starcza akurat na tyle, aby wydać potomstwo i usamodzielnić je, by samo jakoś przeżyło. I by wydało kolejne potomstwo.