Ćwiczenia z pisania o niczym (jednak)

Ten wpis powinien mieć tytuł "ćwiczenia z pisania o niczym". Ale nie wiem jeszcze, jaki będzie (tytuł). Bo ciągnie mnie do tego, by stawiać stwierdzenia ("o życiu", jak to się mówi), a biorąc pod uwagę późną porę oraz mój dość ograniczony stan psychiczny (na wpół przytomny), stwierdzenia owe miałyby wątpliwą wartość. No chyba, że zakwalifikowałyby się do kategorii "objawienia", a te zdarzają się w stanach półprzytomności.

No dobrze. Na objawienie raczej nie liczę, a tym bardziej na to, że teraz jestem w stanie napisać coś – jakąś analizę a potem syntezę czegokolwiek. Więc po prostu piszmy – że "tak a tak jest", albo "tak a tak było". Stwierdzenie rzeczywistości już samo w sobie jest zadaniem nad wyraz trudnym, a cóż dopiero, kiedy próbujemy się kusić o osąd (no proszę – kuszenie i sąd – jak te pojęcia są ze sobą związane!).

Piszmy więc jak jest. A jest tak. Ciemna sypialnia, mikro, bo łóżko zajmuje prawie całą przestrzeń od ściany do ściany. W wolnym pasku z prawej strony, który pozostaje, stoi półka z niemalowanych deseczek, sklecona z górą trzydzieści lat temu. Gwoździami, tak po prostu – przyłożonymi do drewna i… bęc, bęc! – zbitymi młotkiem. Sam młotek chyba już nie istnieje, półka została. Do niej jest przykręcona lampka, kiedyś – ze zwykłą żarówką, dzisiaj – żarówką LEDową, najtańszą z hipermarketu. Daje jedyne tu światło. Zza ściany dobiega głos jak z telewizora. Komputer szumi leciutko. Klawisze, ciche, mlaskają twardawo. Zza okna przetacza się odgłos sunącego po zaśnieżonym asfalcie samochodu. I to już wszystko. Żadnych interpretacji, żadnych teorii. Tak po prostu jest.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *