Wieczór w pracy

Wieczór w realizatorce. Szerokie okno prowadzi na widownię. Jestem ostatnim widzę, siedzę najdalej. Proste wyposażenie pomieszczenia – krzesło – a reszta, to sprzęt audio. Mikser, odtwarzacze, kolumny odsłuchowe. Pod podłogą – zestaw wzmacniaczy. Z podłogi wychodzi pęk kabli, wiele z nich jest wetkniętych w odpowiednie, ściśle określone gniazda. Przychodzą z dołu, ze sceny, przesyłając sygnały. Ja nimi kieruję, reguluję, potem posyłam do wzmacniaczy, a one, wzmacniając sygnał tysiące razy, wysyłają go po grubych kablach z powrotem na scenę.

Spektaklu praktycznie nie oglądam. Wystarczy sam dźwięk płynących słów – kwestii wypowiadanych tam, w dole. To po nich dowiaduję się w jakim tempie dzisiaj idzie przedstawienie, w jakim nastroju są artyści. Gdy następuję niespodziewana cisza albo nagła zmiana rytmu – wtedy podnoszę głowę, ciekawy tego, co niespodziewanie zaszło i dlaczego. To zupełnie inny świat niż ten, który widzi i odczuwa widz. To dlatego, gdy ktoś mnie pyta, co polecam w moim teatrze, to do niedawna zupełnie nie wiedziałem, co powiedzieć. Teraz wiem – mam przygotowane dwie, trzy wypowiedzi, standardowe.

Przechodząc dzisiaj korytarzem, po spektaklu, wspomniałem czasy, w którym miał on dla mnie magię. Moje pierwsze przedstawienia pozostaną na zawsze w pamięci. I to, teatr szybciutko pustoszał po spektaklu, wszyscy uciekali z niego aż się kurzyło. A ja nie, bo mój pociąg odjeżdżał 22:40. To mi zostało do dziś – nie umiem się spieszyć…. Składam sprzęt na scenie i słucham, jak stękają stygnące reflektory.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *