o podróży. Tramwajem w Poznaniu, który gnał szaleńczo po gładkich, wyremontowanych ulicach, wśród wieżowców, ja – na fotelu z plecakiem na kolanach, tyłem do kierunku jazdy. A potem stacja kolejowa jak z filmu fantasy, w którym lokomotywy żyją na wpół niczym chimery-potwory, ściany prawie oddychają w ciemnych wnętrznościach monstrum.
Dziś autobus wśród zieleni na bocznej drodze, ja w nim, jechał z miejsca A do miejsca B, przypominającego miasteczko na Mazurach, gdzie przesiadaliśmy się na chybotliwą łajbę o zapachu zastanej wody.
Czy tęsknota, czy zapowiedź…