Wczoraj byłem z córką na koncercie w naszym miasteczku. Córka wraz z resztą przedszkola śpiewała coś, ja zrobiłem trochę zdjęć. Przyznam się Wam, że mam małą satysfakcję patrząc na innych fotografów, którzy czekają na rozpoczęcie imprezy. Chcą fotografować to, co się będzie działo na scenie. Mam satysfakcję, bo kiedy oni stoją jak kołki przed imprezą, ja już się uwijam i fotografuję – przygotowujące się dzieci wraz rodzicami, wchodzących i zajmujących miejsca gości, zastawione stoły na foyer. Dostaję całą gamę różnorodnych portretów ludzi, którzy są "w akcji" – zaaferowani, zatroskani, radośni, zdezorientowani, zamyśleni. W dodatku mam ich na wyciągnięcie ręki.
Natomiast sam koncert jest w naszym domu kultury trudny to fotografowania. A to dlatego, że scena jest umieszczona dość nieszczęśliwie (no ale w końcu jest to kino). Jest ona zbyt wysoka, by fotografować ją z parteru. Są dwa najlepsze miejsca – z pierwszego balkonu, ale trzeba mieć długi obiektyw, albo należy wyjść na scenę i strzelać z boku. Lecz tu pojawia się taka trudność, że kulisy nie są dobrze wyciemnione ani okotarowane, widać tam jakieś siatki, stojaki i tak dalej. Zaś w obu przypadkach przeszkadzają statywy mikrofonowe, stojące na froncie sceny. Nawet jeśli występuje zespół taneczny, któremu nie są potrzebne mikrofony, nikt nie zadaje sobie trudu, aby odstawić statywy. Sama scena też nie jest oświetlona przebojowo. Tak więc zdjęcia z koncertu wychodzą kiepsko. Natomiast zdjęcia spoza sceny – zobaczcie sami. Acha – jeszcze kilka słów refleksji na fotoblogu. Przy okazji – kilka godzin spędziłem nad zmianą jego szaty graficznej, myślę, że jest lepiej…..
Jutro poniedziałek, życzę powodzenia na nowy tydzień życia… 🙂