Gdzieś w pamięci, niewyraźnie majaczy cytat. Niewyraźny w słowach, ale konkretny w swoim sensie. Jest właściwość umysłu, wyraźna u ludzi praktycznych, którzy na zawołanie, w nocy o północy, na egzaminie, w sytuacji oderwanej od życia – nie wiedzą prawie nic. Za to doznają olśnienia gdy trzeba zrobić coś konkretnego. .
Cytat mówi o tym, że mieć świetne pomysły to nie wszystko. Bez konsekwencji, uporu, doświadczenia i ogromu pracy – pomysły pozostają mrzonkami.
Konsekwencja… Jedno niedługie słowo, znaczy niewiele dla jednych, lecz dla innych – znaczy cały ogrom.
Co jakiś czas spotykam ludzi, którzy "mają mnóstwo pomysłów". Kiedyś w redakcji mój przyjaciel powiedział, że nie ma czasu się udzielać, ale może służyć pomysłami. Słyszy się też czasem, że "w biznesie liczy się świetny pomysł", czyli coś zaskakującego, niecodziennego, fantastycznego wręcz. ALE nie mówi się o tym, ile wysiłku kosztuje wdrożenie tych pomysłów w życie.
Bowiem sukces tworzy się w szczegółach. A tych, siłą rzeczy, jest niezliczona ilość. Co gorsza – te szczegóły trzeba przewidzieć, wyobrazić sobie, oraz rozwiązać ZANIM rzeczywiście się pojawią (bo wtedy przeważnie jest za późno).
Jeden z paradoksów – by realizować marzenia, trzeba być oczywiście optymistą, ALE zanurzonym w pragmatycznym, nieustającym, bezlitosnym pesymizmie. Obserwuję wyłącznie optymistów – ignorują rzeczywistość, zaprzeczają jawnym trudnościom, zakładają, ze wszystko potoczy się zgodnie z planem, według najpiękniejszego scenariusza. A tak nigdy nie jest! I kiedy coś się rzeczywiście nie udaje, to im pozostaje twierdzić, że się udało i jest wspaniale.
Trzeba zawczasu odnajdywać źródła problemów, doszukiwać się najsłabszych punktów, symulować najgorsze scenariusze. I bezwzględnie tropić detale, które mogą zepsuć najpiękniejsze projekty.
Wydaje mi się, że na 100 ludzi mających świetne pomysły, co najwyżej kilku posiada potencjał, aby je zrealizować. Ci żyją rzeczywistością, pozostałym pozostaje żyć marzeniami.