Przy okazji 90-lecia naszej placówki kulturalnej miałem okazję przygotowywać płytę z muzyką, która służyłaby jako podkład pod to i owo – wernisaż, obchody, akademię, bankiet i tak dalej.
Kiedy wreszcie przyszli goście, z głośników sączył się fragment z naszego spektaklu "Trzy siostry" Czechowa, w reżyserii Andrzeja Domalika. W spektaklu utwór ten zaczynał się, gdy Czebutykin nastawiał gramofon. Na początku więc słychać trzaski. Wyłania się z nich klarnet. To melodia, na którą później będą śpiewać:
Na dębie złoty łańcuch lśni;
I całe noce, całe dni
Wędruje po nim kot uczony;
Zwróci się w prawo – śpiewa pieśni,
A w lewo – bajki opowiada.
Co kilka lat udaje mi się wrócić do tej muzyki, zwykle wspominam przy niej Stanisława Radwana. Gdy przyszedł na nagranie do naszego studia i zasiedliśmy do pracy, powiedział do mnie:
– Niech mi pan da jakiś glockenspiel.
Znalazłem w naszym elektronicznym pudełku coś tam, pierwsze z brzegu. On dotknął klawiatury.
– Nagrywa pan?
– Tak.
Dwoma palcami coś tam wybrzdąkał. Pomyślałem, że próbuje dźwięk.
– Może być? Mam jeszcze kilka innych – spytałem.
– Nie. Już gotowe.
I tak nagraliśmy jeden z utworów.
Inny utwór miał w tle odgłos żołnierskich kroków, maszerujących w rytm muzyki. Druga wersja tego utworu miała grać pod koniec spektaklu i Kompozytor poprosił, żeby zmienić tempo – nie pamiętam już czego – czy muzyki, czy kroków.
– Ale przecież to się rozsynchronizuje – powiedziałem.
Popatrzył na mnie z triumfem.
– I właśnie o to chodzi.
Wracając do utworu z gramofonem – zaczyna się od trzasków, z których wyłania się klarnet, z leciutkim drobieniem walczyka – kwartetu smyczkowego. Zaczynają grać – nierówno, nieczysto. Pamiętam, wtedy myślałem sobie – cóż to jest, co to za muzycy…? Zacząwszy od nostalgii, kwartet płynie, przechodzi z pizzicato na arco, muzyka przeobraża się w wesołość, na modulacji – podskakuje wariacko, natarczywie kończy frazę, i znów ląduje na miękkich smyczkach – znów nierówno, byle jak.
Z czasem zauważam, jak ta muzyka świetnie pasowała do tamtego spektaklu. Jak komentowała akcję, bohaterów, dodając swoją, nową wartość. Stworzona prawie bez elektroniki, "niby byle jak" zagrana – zawiera w sobie przeciwieństwa nostalgii i beztroskiej radości, elegancji i nieskładności.