Dziś w blogu – pakiet z codzienności.
Niestety, chorujemy już rodzinnie. Rodzice – załatwieni przez grypę, więc odpada opieka nad dziećmi. Sara – 38 stopni. Wytrzymała tylko 3 tygodnie od ostatniego antybiotyku. Ja – dziś badania, jutro znów do lekarza, gdyż wcale nie jest dobrze. Ioana – ciągle pracuje nad tym pechowym tłumaczeniem, śpi 3-4 godziny na dobę…
Ciekawe jest to, że od chyba już tygodni nie mogę się uspokoić wewnętrznie. Bardzo dobrze znam to rozedrganie, które łączy się z ciągłym napięciem. To mieszanina lęku, uczucia przytłoczenia, obowiązkowości, bólu, nie zawsze określonego, zimna, słabości ciała, i w efekcie – braku panowania nad rzeczywistością, zniecierpliwienia, irytacji na wszystko, co wokół. Dramatycznie odkrywam, że moja głowa odmawia myślenia. A przede mną tyle spraw do załatwienia.