Do twórców spektakli

Fotografuję spektakle teatralne. Jest to zadanie fascynujące, zresztą sam teatr jest fascynujący. Skupienie energii wielu ludzi wytwarza na małym skrawku przestrzeni inne światy. Wysiłek nie idzie na marne, choć materialnych śladów pozostaje niewiele. Jednak ile są warte wspomnienia, emocje, nadzieje, refleksje i myśli wzbudzone w widzach w ciągu dwóch, trzech godzin? Są warte wiele, choć jak wiele – tego nikt nie wie.

Z namacalnych śladów po sztuce teatralnej pozostają jedynie… zdjęcia. Zamknięte w archiwalnych teczkach, wraz z obsadówkami, opisami, planami scenografii i kostiumów oraz recenzjami. Są również nagrania wideo, ale one wymagają np. sprzętu do odtworzenia, zresztą dokonanie porządnego nagrania wymaga sporych nakładów.

Na dobrze wykonanych zdjęciach widać wszystko, co trzeba. Scenografię, kostiumy, a przede wszystkim – trudno uchwytną atmosferę, grę aktorską, mimikę twarzy w zbliżeniach. Podczas gdy wideo jest prostym zapisem rzeczywistości, zdjęcia mogą być esencją, która uruchamia wyobraźnię, a która jest dostępna bez sprzętu, prądu oraz specjalistycznego nośnika, który zmienia się co kilka-kilkanaście lat.

W tym kontekście dziwią utrudnienia, z jakimi spotyka się fotograf podczas pracy. Teatralne sesje zdjęciowe odchodzą w przeszłość. Współczesny sprzęt fotograficzny pozwala fotografować prawie bez dodatkowego ustawiania świateł i bez zatrzymywania akcji. A jednak zdarza się, że pozostaje tylko jedna próba, na której trzeba wykonać zdjęcia do reklamy, do archiwum oraz do odzwierciedlenia nastroju, atmosfery spektaklu. Każda z tych dziedzin wymaga innego podejścia. Dyrektor artystyczny chce innych zdjęć niż dział marketingu, natomiast archiwum mam jeszcze inne wymagania.

Dlaczego pozostaje tak niewiele czasu dla fotografa?
– Dlatego, że by wykonać zdjęcia, spektakl musi być gotowy w 100% pod względem scenografii, kostiumów oraz oświetlenia. A to często jest poważnym problemem.
– Dlatego, że reżyserzy często traktują fotografów jak reporterów codziennych gazet, którym wystarczy pięć minut, i z góry uznając ich za mało wrażliwych teatralnie.
– Twórcy spektaklu nie doceniają współczesnej wagi marketingu. Ale przecież chcieliby, żeby program ze zdjęciami był gotowy na premierę, żeby gości premierowych witał wielki plakat z ich twarzami wyglądającymi dostojnie i godnie. Dokonanie tego w biegu, z popędzaniem fotografa, to liczenie na łut szczęścia.

Rozumiem, że fotograf zaburza atmosferę, chodzi w lewo i w prawo, przykłada obiektyw tu i tam, zastyga w jednej pozie na dwie minuty po czym zrywa się nagle. Ale z drugiej strony aktor jest aktorem dlatego, żeby grać mimo wszystko. Nieważne czy widz jest zafascynowany czy wychodzi z sali, czy wierci się na krześle, kaszle, czy śmieje się w chwilach największego dramatu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *