Pisałem już o tym – nikt nie uświadomił mi wcześniej, że prawie każdy dzień życia z niemowlakiem przynosi niespodzianki. To ogromna nieprawda, że dzicko to głównie pieluchy, nieprzespane noce i zmartwienia zdrowotne.
Sara wczoraj zaczęła śpiewać. Z powodzeniem można tak nazwać jej długo przeciągane sylaby. Zaczęła bez niczyjej zachęty, leżąc sama w łóżeczku. Trwało to długą chwilę.
Pamiętam, kiedy po raz pierwszy się uśmiechnęła. Ten uśmiech już został. Pamiętam, kiedy po raz pierwszy złożyła niepewnie, nieśmiało ręce, żeby posiąść podawaną jej szmacianą zabawkę. Zaczyna przyglądać się przedmiotom, których do tej pory niedostrzegała. I mam wrażenie, że patrząc na coś długo, przeciągle, "programuje" sobie ten widok w pamięci.
Jak odpowiedzieć na pytanie – dlaczego ona to zaczyna robić? "Chce" to za dużo powiedziane. Po prostu tak jest. Jest tam gdzieś w niej zapisany jakiś program, który prowadzi ją dzień po dniu.
Patrząc na Sarę przypominają mi się zajęcia z pedagogiki, na których odkrywaliśmy to, co sami czuliśmy gdzieś tam wewnątrz. Każdy ma swój sposób poznawania świata. Rozpoczynając naukę w szkole zostajemy wtłoczeni to systemu. Z pewnych względów jest to dobre, gdyż całe życie będziemy tkwić w jakimś systemie. A jednak zła szkoła potrafi zrobić z uczniów ludzi podobnych do obywateli systemu totalitarnego – biernych, "nie wychylających się", którzy chcą byle przetrwać gdzieś w kącie. Wrażliwe osobowości mają szansę być stłamszone przez prostackich nauczycieli. Akademia Pedagogiczna w mieście, w którym studiowałem, była postrzegana jako miejsce odpadowe dla tych, którzy nie dostali się na inne prestiżowe uczelnie. W tej sytuacji nic dziwnego, że nietrudno o spotkanie ucznia, który nauczyciela przewyższa inteligencją, bystrością i zdolnością analizy, odkrywania, choć nie przewyższa suchą wiedzą.
Spotkałem wspaniałych nauczycieli. Liceum – nauczyciel polskiego (dziękuję za wrażliwość!), matematyki (dziękuję za miłość do królowej nauk), szkoła muzyczna – lekcje rytmiki (chyba mój pierwsza pani nauczyciel z prawdziwego zdarzenia), lekcje, które przygotowywały mnie do egzaminów z fortepianu do średniej muzycznej – Panie Piotrze – chcę Panu podziękować, że uświadomił mi Pan tak wiele z muzyki. Przez wiele lat uczyłem się biegania palcami po klawiaturze. Pan pokazał mi tego sens, który zrozumiałem po kilku latach.
Wykładowcy na studiach – niektórzy świetni ludzie. Niektórzy – uczyli bardziej tego, jak radzić sobie z nimi, niż samego przedmiotu. Typowe przykłady pomyłek pedagogicznych, merytorycznych.
Tak wiele dowiaduję się o sobie patrząc na dziecko. Przypominam sobie to, czego nigdy jeszcze sobie nie uświadomiłem, nie odczułem tak wyraźnie. Tak jak w medycynie mówi się "jak najmniej zaszkodzić", tak w wychowaniu możnaby powiedzieć "jak najmniej stłamsić" z tych chęci poszukiwania i odkywania piękna i wszystkiego, co dobre.