W domu…

Jestem w domu na urlopie już od trzech tygodni. Dzisiaj byliśmy na pierwszym szczepieniu dzieciaka. Niemowlak zdziwiony tym, co się dzieje, zaczął rozpaczliwie wrzeszczeć. Ścisnęło mi się serce – nie dlatego, że płacze i że ją bolało, ale dlatego, że ból, który jej zadaliśmy, był zupełnie niespodziewany, bez ostrzeżenia. Ale szybko się uspokoiła i zasnęła ma moim ramieniu.

Ostatnie dni to dla mnie drobny kryzys. Kryzys z tego powodu, że dni mijają bardzo szybko, a ja nie jestem w stanie zrobić prawie niczego oprócz po prostu bycia w domu i – przez większość czasu – asystowania córce. Próbuję zająć się programowaniem, ale nie mogę ugryźć tematu i projekt, który zaplanowałem, na razie mnie przerasta. Miałem ćwiczyć codziennie na fortepianie przygotowując się do zgrupowania, na którym będę grał. Żeby się choć troche rozegrać trzeba przynajmniej godzinę codziennie. Od trzech dni nawet nie mogę sobie wyobrazić, kiedy mógłbym to robić. Dzisiaj mój dzień składał się z trzech punktów – byliśmy z dzieckiem u lekarza i załatwiliśmy parę spraw w mieście, później byłem jeszcze na zakupach i w końcu – przespałem 2 godziny. Pomiędzy tymi – śniadanie, obiad, drobne rzeczy jak zbieranie suchego prania. Wieczorem – kąpanie małej. I to jest w zasadzie wszystko…. Już dziewiąta wieczór… A gdzie uaktualnianie obecnie prowadzonych stron www, gdzie tworzenie nowej, gdzie zdjęcia…

Poza tym wkradł się ciężki nastrój, w którym tak wiele rzeczy jest "nie tak". Nie tędy idziemy, nie tak położyłeś, nie tak pomyślałeś. Aż dziwne, że przecież dzieciak dobrze śpi w nocy (2 karmienia to wcale nie dużo), że nie ma z nim prawie wcale problemów, a drobne zmartwienia nie są warte tego ciężkiego nastroju.

Żeby mu się nie poddawać, muszę się oderwać od niego, od ludzi, którzy się mu poddali. Po raz kolejny w życiu – analiza stanu faktycznego, odnalezienie słabych punktów, gdzie tracona jest energia i czas. Okazja, żeby poćwiczyć wewnętrzny optymizm i uśmiech na twarzy. To ja muszę być jego źródłem.

Gdzieś dawno temu zapadło mi w pamięć takie zdanie: jeśli sam sobie nie pomożesz, nie pomoże ci nikt. Znaczenie tego zdania ma kilka warstw i wbrew pozorom wcale nie mówi ono o samotności. Jest jak najbardziej prawdziwe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *