Przedwczoraj były moje urodziny. Z reguły nie pamiętam o żadnych urodzinach, ani moich ani cudzych (niestety), o ile nie postawię wielkich wykrzykników w terminarzu, a najlepiej jeszcze – o ile nie ustawię przypomnienia w Outlooku oraz komórce. Dzień wcześniej, wieczorem, oglądaliśmy z Ioaną film leżąc w łóżku, ale ona usnęła, a ja katowałem jeszcze swój organizm wpatrując się w ekran do w pół do trzeciej w nocy. W pewnym momencie poczułem, że ona wstaje i wychodzi. To nic dziwnego, każdemu z nas przecież to się zdarza w nocy. Po chwili wraca i mówi: Kochanie, chciałam być pierwsza…
Niesie książkę i pięknie opakowane pudełko. Za tą książką oglądałem się od dłuższego czasu – świetna (Przewodnik po Biblii wyd. Vocatio), znakomicie wprowadza w atmosferę tamtych czasów. A w pudełku – dokładnie to, czego nie mogę jeść jako diabetyk, czyli zestaw wszelkiego rodzaju czekoladek i batonów…
Pierwszy raz ktoś składał mi życzenia o wpół do trzeciej w nocy 🙂