Zastanawiające jest, zatrważające dążenie do dogadzania masom. Walka o lajki na Facebooku poprzedziła walkę o klikalność na wszelkich portalach, najgorsze – że na tych informacyjnych. Te, które chciały wyznawać wyższe ideały, trzymały się dłużej.
Być sobą czy być takim, jakiego oczekuje ode mnie otoczenie? Więcej – dawać otoczeniu to, czego ono chce, bo otoczenie interesuje się mną tylko w takim stopniu, w jakim mogę mu dać to, czego chce. To dość skrajne podsumowanie rzeczywistości, której portale społecznościowe stają się większą częścią niż reszta świata. Skrajne i gorzkie podsumowanie.
Najważniejsze – żeby treści nie były zbyt ambitne, skomplikowane. Przeciwnie – powinny być łopatologiczne, bo człowiek współczesny tylko w ćwierć sekundy może się czymś zachwycić, potem – przewinie palcem do kolejnego posta. A w ćwierć sekundy może się zachwycić tylko tym, co już zna, bardzo dobrze zna. Projektant grafiki, zdjęcia, treści – ma tylko ćwierć sekundy, żeby odnaleźć i nacisnąć u odbiorcy emocjonalny guzik, najlepiej – śmiechu, bo na myślenie nie ma po prostu czasu.
Banał poszukiwany jest usilnie. „Lubię tylko te utwory, które znam”. Dodatkowo – mały ekran smartfona uniemożliwia przekazanie choćby tylko trochę bardziej skomplikowanego obrazka. Żadnych półtonów, światłocieni, subtelności.