W poprzednim wpisie nadmieniłem, że siadam do montażu wideo. Dziś patrzę na tamtą pracę z perspektywy czasu, cieszę się, że ją skończyłem z sukcesem, ocenionym przez zleceniodawcę. Mógłbym się pochwalić efektem końcowym, ale się nie pochwalę.
Pisząc konkretniej – ja jestem zadowolony z mojej pracy, bo udało się przejść po linie zawieszonej nad ruchliwą ulicą, dokonać ekwilibrystyki skrojenia czegoś co wciąga, mimo niewielkiej ilości materiału. Mój osobisty sukces i satysfakcja, ale nie sukces w szerszym, ogólnym kontekście.
Kontekst. To kwestia kluczowa. Fotografia istnieje w jednym kontekście, a nie istnieje w innym. Wypowiedziane słowo działa w jednym kontekście, a nie działa w innym. Typowy zabieg np. polityków, którzy już coś powiedzieli, a potem okazuje się to gafą – zmieniają kontekst swojej wypowiedzi na rzekomo inny, niż był faktyczny. Ludzie pamiętają słowo, ale bardzo rzadko potrafią nazwać kontekst, ponieważ one jest bardziej złożony. Stąd tak łatwo wmówić im, że kontekst był inny.
Tak więc mój filmik zadziałał dobrze w kontekście, do którego został stworzony. Ale Wy nie macie tego kontekstu. Dla Was filmik stanąłby w rzędzie, serii, nawale, całej fali filmików, które oglądaliście przed minutą, sekundą, przeglądając internet. W takim kontekście mój materiał będzie szary, nieznaczący, taki zwykły, pospolity, jak tysiące innych.