Strumień twarzy

Dni mijają, wrażenia biegną, nie czas żyć dłużej choć jednym z nich. Wschody i zachody, pędzące chmury i wymijane ludzkie twarze, o wyrazach, które odkrywają skrawki dusz. Skrawki wyraziste dla wprawnego obserwatora i nawet średnio doświadczonego życiem człowieka, skrawki, które gdy się ich złapać, pociągnąć lekko, poprowadzą do wnętrza, które nie jest całkiem nieznajome. Podobne do twojego. Wiesz o tym, przynajmniej – przeczuwasz. Dlatego możesz się uśmiechnąć na sam widok takich twarzy, które po sekundzie znikają w ulicznym strumieniu innych, ludzkich.

Mógłbyś być jedną z nich. Nosisz w sobie połowę z innych, wszystkich ludzi na tym świecie. Pozostała połowa to twoje jeszcze niespełnione marzenia, które podglądasz u innych i które dają ci nadzieję. Że zdarzą się jutro, więc warto jutro wstać. Pozostała połowa to tym sam, którego jeszcze nie znasz, który czeka na ciebie w przyszłości, która jest nieuchronna, nawet jeśli o tym nie wiesz.

Gdzieś tworzy się jeden człowiek, złożony ze wszystkich ludzi, wszystkich westchnień, cierpień, radości. Powstanie kiedyś, gdy wszystkie organy, poszukujące się na razie po omacku, zderzające, bijące nawzajem, odnajdą swoje miejsce. Jaki opisać ten stan? Nie będzie trzeba. Po prostu.

Ignorancja w służbie

Jeśli masz przed sobą ignoranta, to zamiast się wściekać ewentualnie zamiast go broń boże uświadamiać (za co i tak nie będzie wdzięczny, a najprawdopodobniej zyskasz wroga) – po prostu wykorzystaj jego ignorancję w jak najlepszym celu, najlepiej jak potrafisz, zgodnie z własnym sumieniem.

sam sobie wezmę

Teatr Bagatela organizował cykliczną imprezę pt. „Festiwal Sztuki Aktorskiej”, podczas której prezentowano postacie aktorów. Były spektakle, wywiady. Bohaterem jednej z edycji był Dariusz Starczewski i podczas wywiadu powiedział coś, co zapamiętałem tak: „sam sobie wezmę to, na co zasługuję”.

To zdanie, które może komuś może się jawić jako buńczuczne i dumne, dziś widzę jako bardzo praktyczne i w sumie jedyne, dzięki któremu można czegoś dokonać. Darek mówił wtedy o czekaniu na to, że ktoś dostrzeże zdolności, pracę, doceni i pozwoli zarobić. (Tak, zarobić; nie kokosy, ale żeby móc żyć bez szarpania się.) Ale takie czekanie to złuda. Liczy się to, jak sami wykorzystamy nasze zdolności, czy sami docenimy naszą pracę i czy będziemy umieli na niej zarobić. Liczy się to, czy wiem, czego chcę i czy robię to, żeby to osiągnąć.

Poprzednie zdanie jest już wyświechtanym sloganem i tak, jak to jest ze sloganami – wszyscy je powtarzają, ale rozumieją tylko ci, którzy tego doświadczyli. Reszcie się wydaje, że rozumie.

Za Darka

Wpis z serii „Dziś jestem wdzięczny za…”, w której przedstawiam osoby napotkane w moim życiu, od których wziąłem to i owo.

Darek potrafił, i ciągle potrafi, mieć uśmiech na twarzy. Prawie zawsze, ciągle. Można powiedzieć, że uśmiech ten nosił jakieś drobne cechy „uśmiechu przyklejonego”, ale nigdy nie był sztuczny. Najwyraźniej to nie musi być sprzeczność, o czym przekonałem się po dłuższym czasie, zastanawiając się nad uśmiechem Darka.

Doszedłem do wniosku, że Darek nauczył się uśmiechać w różnych sytuacjach życia, i potem robił to z przekonaniem, świadomie, zdecydowanie. W końcu – odruchowo, twarz układała mu się w uśmiech. Że nie zawsze było do śmiechu, ta sytuacja, w której on się uśmiechał, to nieco inna sprawa. Ale tym bardziej zasługiwało to na uznanie – że właśnie wtedy potrafił się uśmiechać.

Pamiętam jedną historię z książki Karola Maya „Old Shatterhand i Winnetou”. Biały westman był ranny i Indianin wyciągał kulę z jego rany. Zabieg był bardzo bolesny, ale Old Shatterhand nie dał tego po sobie poznać. Winnetou zauważywszy to powiedział: skoro mój biały brat jest teraz taki spokojny, to przy palu męczarni śmiałby się w głos.

Idąc za tym zdaniem – śmiać się, gdy irytacja, trwoga, rozpacz – to jest osiągnięcie zasługujące na uwagę i naśladownictwo. Jestem wdzięczny za Darka, który mi to pokazał.

Ktoś czyta

W ciągu ostatnich trzech i pół tygodnia otrzymałem sygnały od dwóch osób, że czytają Moją (nie)codzienność. Poczułem zachętę, a nawet obligację. Jeśli istnieje choć jeden człowiek…

Poczułem też chęć odezwy. Wygłoszenia przesłania, które będzie uroczyste, będzie manifestem. Misja bloga urosła do rangi drogowskazu, inspiracji, tchnienia idei. Na przykład:

Odezwa 1: To nieprawda, że życie jest nudne

Jeśli masz trzydzieści, czterdzieści lat i na pytanie znajomego „co u ciebie” mówisz: nic nowego, to na pewno cierpisz na amnezję, albo jesteś nieśmiały i nie chcesz się afiszować ze swoim życiem, albo owego znajomego nie lubisz i nie chcesz mu sprzedawać swoich fascynacji i super pomysłów na życie. Jeśli on się nudzi, to jego sprawa, ty wiesz, że nie nadążasz wręcz za atrakcjami, które wpadają przez drzwi i okna (dziś: na ekranie smartfona), że możesz przebierać, decydować i rezygnować, że jeśli nie koncert, to spotkanie autorskie, wypad w góry, wieczór z przyjacielem, teatr, praca nad opowiadaniem, pisanie książki, składanie kolejnego albumu z fotografiami, wycieczka na rowerze, no mnóstwo mnóstwo.

Odezwa 2: Nie przejmuj się psychologią popularną

Może formuła tej odezwy nie jest zbyt czytelna, wtedy w podtytule należałoby dodać: pomijaj beznamiętnie dobre rady z facebooka. Bo już przejrzały hasła jak „jesteś tego warta”, „każdy jest niepowtarzalny, wyjątkowy”, „masz do tego prawo”. Z czasem okazało się, że hasła te miały zwiększyć sprzedaż tygodników albo klikalność na portalach. A w prawdziwym życiu codziennym nikogo nie obchodzi, ile jesteś warta, jeśli sama nie zapłacisz, ani twoja niepowtarzalność nie wydaje się taka oryginalna, a twoich praw nie potwierdzi sąd, nawet za trzy lata.

Odezwa 3: Nie wierz zapewnieniom

Po raz zapłaciłeś za coś, co zapewniało? Idealnie umyte szyby, komfort słuchania, tani lot na drugą półkulę, niezapomnianą noc, szybkie połączenie, fachową obsługę, najwyższą trwałość, stuprocentowe zadowolenie – i nie jesteś zadowolony? Padłeś ofiarą systemu! Upowszechniaj naszą odezwę: Nie wierz zapewnieniom.

Odezwa 4: Tylko miłość

Niewątpliwie to najwyższe uczucie próbują zbrukać teorie spiskowe, domorośli filozofowie, praktykujący playboye, tajemnicze siły niepojęte, tłumacząc je chemią, złudzeniem, otępieniem, opętaniem lub zwykłym nieporozumieniem. Nigdy nie poddaj się im. Wierz w miłość, wyczuwaj się podskórnie, domyślaj się jej na odległość, wzbudzaj, prowokuj, domagaj się (miłosiernie), miłość przetrwa smartfony, internet i kłótnie w rodzinie w grupie na whatsapp.

Odezwa 5: Wszyscy jesteśmy mniej więcej tacy sami

Jedziemy na tym samym wózku, może tylko jedni bardziej z przodu, inny z tyłu. Wydaje ci się, że jesteś lepszy niż polityk? Albo gorszy niż średni lekarz w miasteczku? Albo bardziej dbasz o higienę od Jędrka ze schroniska Brata Alberta? Te różnice, patrząc z kosmosu, są znikome, prawie żadne. Jeśli przeklinasz sąsiada, to wiedz, że on też przeklina, może nie ciebie, ale kogoś innego. Jeśli on jeździ leksusem, to przecież jest to tylko leksus, no nie przesadzajmy, szkoda gadać. Koleżanka z pracy tylko nadrabia miną, a motorniczy sklął cię nie dlatego, że jest chamem a ty niedorajdą, tylko jego matka i ojciec klęli normalnie, przy śniadaniu i przed pacierzem, czego ty nie doświadczyłeś, więc się zdziwiłeś. Nie jest tak źle, nawet złodziej powiedziałby ci „przepraszam”, gdyby miał więcej czasu.

Zadanie

Zaproponuj kilka odezw w komentarzu. Dopiszę. Powodzenia, czekam!

Chodzi o prawdę, nie chodzi

W tym zdjęciu światło zostało zmanipulowane. Słońce stało dość wysoko, z lewej strony, oświetlało dolną prawą część. Po korekcji górna część wydaje się jaśniejsza, bardziej żywa, niż dolna.

Fotografom nierzadko trudno odejść od rzeczywistości. Pogodzić się z tym, że to, co jest na zdjęciu, nie musi odpowiadać temu, co rzeczywiście było fotografowane. A nawet lepiej, żeby nie odpowiadało rzeczywistości. Oczywiście jest wielka dziedzina fotografii, która walczy o wierne oddanie kolorów, szczegółów, perspektywy. Tej walce służą drogie obiektywy, matryce, monitory, kalibratory, drukarki, papiery fotograficzne.

Co lepiej oddaje „prawdę”, co jest jej bliższe – spontaniczność i wykorzystanie przypadku, czy aptekarska precyzja i wielokrotnie powtarzane próby?

Jesteśmy subiektywni na wskroś, ale w dążeniu do prawdy pokładamy nadzieję na odnalezienie obiektywnego i niezmiennego mianownika, wspólnego wszystkim ludziom. Czy to nie paradoks?

Świąteczne życzenia

W świąteczne dni życzę Wam spokoju. Niech w samym środku pustego pola ukaże się to, co dla Was najważniejsze, czego na co dzień nie widać, bo jest przytłoczone chaosem przeciętnych problemów.


To bardzo oszczędna forma i treść życzeń. Żeby nikogo nie zniechęcić, nikomu się nie narazić, ale też by uniknąć zaszufladkowania. Przecież mógłbym rozwinąć całe akapity o Jezusie Chrystusie, Jego ofierze, miłości, poświęceniu, męczeńskiej śmierci i zwycięskim zmartwychwstaniu. Lecz rozwinięcia takie nie wydają się w naszym społeczeństwie potrzebne. Wydaje się, że wszystko zostało powiedziane, wszyscy wiedzą na tyle, żeby mieć własne zdanie. Jest za to potrzeba poszukiwania wspólnego mianownika między najróżniejszymi opiniami, postawami. Przecież wszyscy jesteśmy ludźmi i kwestie esencjalne muszą być na nas wspólne. Kłótnie wynikają z tego, że strony nie dotarły do esencji, i niestety czepiają się pomniejszych zagadnień.

Na Święta życzę, de facto, pustki. Z niej ma szansę wyłonić się to najważniejsze, które potrzebuje czasu, wolnej przestrzeni, które nie znosi konkurencji i wycofuje się, gdy wyczuje, że miałoby rywalizować z czymś mało ważnym. Odkrycia tego, co ważne, na nowo, życzę.

Do matki – ostatnia prosta

Postawiłaś na swoim. Obiecywałaś sobie i nam, że położysz się i zamkniesz oczy. Nieźle Ci to wyszło, bo te trzy miesiące, w czasie których nie cierpiałaś wiele, ani my też nie przepracowywaliśmy się przy opiece nad Tobą, to krótki okres. Ojciec przebudował łazienkę, by wózek mieścił się w drzwiach, urządził remont mieszkania, w Twoim pokoju stanęło rehabilitacyjne łóżko. Ale nie będzie potrzebne.

Dawkowałaś nam litościwie swoje odejście. Delikatnie i stopniowo podcinałaś nadzieję, zaiste, dość ostrożnie się z nami obeszłaś, przyzwyczajając do tego, że bezwarunkowo zrobisz, co zaplanowałaś. Dziękujemy, że podpisałaś zgodę na operację, choć pewnie wiedziałaś, że nie pomoże ona na długo.

Przed Tobą ostatnia prosta, finisz w zasadzie, a my dziś omówiliśmy pożegnanie. Przed Tobą jeszcze zadanie, a możliwe, że pokrzyżujesz nam szyki i unikniesz naszej zemsty. Za Twój upór, nieprzejednane stanowienie o sobie, za to, że nie szanowałaś swojego zdrowia i odeszłaś wcześnie. Otóż musisz jeszcze trochę wytrzymać, bo jeśli nie, to urządzimy ceremonię w dniu urodzin Twojego syna. Tego nie przewidziałaś! On zresztą uznał to za niezłą hecę, a znasz go i wiesz, że nie żartuję.

Teraz albo nigdy

Łysiejący Zdzisiek stoi przed szpitalnym łóżkiem, tam, gdzie kończą się nogi. Przemawia do śpiącej postaci.

– Zośka, nie spieprz tego. Dostałaś szansę, wyciągnęli cię z mogiły, ustawili nerki, serce, płuca. Ruch należy do ciebie, albo będziesz gnuśnieć w wyrze, albo spróbujesz się z niego wydostać. Zośka, jak wolisz sczeznąć, ja się ciebie pytam, bo i tak byłaś jedną nogą na tamtym świecie. Ja bym cię widział, jak wracasz do domu, ale pytanie, czy chcesz. Czy chcesz jeszcze żyć, ja się ciebie pytam i oświadczam, że wyciągnęli cię z mogiły, doktorzy wyciągnęli, a ja mogę coś dla ciebie zrobić, ale nie zrobię tego, że będę chciał za ciebie żyć. Życie, k…a, to nie zabawa, albo walczysz i jeszcze żyjesz, albo nic nie robisz i zdychasz. A ja zdycham razem z tobą, jeśli ty nic nie zrobisz. Tak więc nie wiem, czy ci wszystko jedno, że rozpieprzę sobie kręgosłup, albo że będę patrzył, jak dogorywasz, ale mam nadzieję, że nie wszystko jedno, że powalczysz i będzie ci się chciało…

– Koniec odwiedzin! – niska kobieta w niebieskim fartuchu zaciąga zieloną zasłonkę.

Gdyby nie technologia

Zobaczyć rodzica w stanie, w którym zmienia się powoli w zbiór funkcjonujących tylko tkanek… po tym nie będzie już tak, jak kiedyś.

To nie musi być straszne. To koniec epoki, która trwała dotąd od zawsze. 

Gdyby nie technologia, nie żyłby już. Jego zegarek przekroczył północ, zespolenie ciała i duszy zamknęłoby wytartą życiem kopertę. Pęk rurek wchodzących pod kołdrę podtrzymuje ciało, nie może ożywić duszy. Ona usypia…