Właśnie przed chwilą spotkał mnie zaszczyt

dokonania korekty polskiego tłumaczenia przemówienia Prezydenta Mołdawii, które zostanie wygłoszone jutro, podczas konferencji w Kiszyniowie, wobec Prezydenta Polski. Kiedy o tym myślę, w kontekście mojego poprzedniego wpisu – tego o będącym tuż obok ogrodzie, błocie, kałużach i ciągłym braku śniegu – znów chce mi się śmiać :-)))))))

dzieło nabrzmiewa

Coś jest na rzeczy. Nabrzmiewa wewnątrz, trudno wyczuć, czy to z lewej, tam, gdzie śledziona, czy może coś od wyrostka… Korzonki? Raczej nie. Czasem dźga w prawej stopie, w centrum, tam, gdzie rejon ma wątroba, albo tuż obok kostki, co wskazywałoby na węzły chłonne trzewne.

Czuję podczas mycia naczyń, coś się zbliża. Chciałbym tępo patrzeć w mgłę za okno, może wręcz z butelką piwa, w słuch z szmerem wody w kaloryferze, w oczach pierwszy śnieg tej zimy. Na zielonych jeszcze jej liściach, brzozy tylko trochę ode mnie młodszej, na wyciągnięcie ręki poza okno, pod zaśnieżonym listowiem, ująć ją w talii. O niczym nie wiem, przedmioty lecą mi z rąk, nie nadążam odpowiadać dzieciom. Tak, z pewnością coś się zbliża, wypłynie, prędzej czy później, w postaci dzieła. Czy fotografii, czy kompozycji muzycznej, może jednak na piśmie? Nie wiem. Ale coś jest na rzeczy. Eseju o twórczości ciąg dalszy.

bez wstydu

Eseju o twórczości ciąg dalszy.

Tworząc coś można czuć pokuszenie, by stworzyć coś lepszego niż jestem w stanie w tym momencie. To bardzo zdradliwa pokusa i nie wolno jej ulegać. Twórczość musi być szczera do bólu. Jeśli jestem chamem (w znaczeniu cytatu „miałeś chamie złoty róg”), to nie wyniknie nic dobrego z prób bycia wrażliwym intelektualistą. Stokrotnie lepsze będzie prostackie i prymitywne dzieło chama, niż silące się na wrażliwość dzieło chama.

W drugą stronę działa to trochę inaczej. Znam intelektualistów, którzy czasem próbują być chamami, niestety (lub na szczęście) z mizernym skutkiem. Powinni się pogodzić, że takie już ich piętno. I tworzyć tak po prostu – z serca 🙂

Dobranoc państwu. Ja jeszcze popracuję trochę, ale na wszelki wypadek nie pokażę Wam tak szybko, co wyszło. Pokażę, jak zapomnicie, że napisałem tekst jak ten.

takie tam (rodzic)

Beniamin rano dostaje spray do nosa. To znaczy, jak się dzisiaj okazało, miał dostawać. Dozownik miał na końcu malutką zatyczkę, tak małą, że bez problemu wchodzi do noska trzyletniego dziecka. Ja byłem przekonany, że jest w niej otworek. No ale nie ma, i dawki z kilku dni trafiały do plastiku…