Każdego dnia buduję wewnętrzną mapę. Ścieżki, drogi, drzewa, domy, chmury, a dzisiaj – mróz trzynastostopniowy, cztery dni temu wyjazd do Warszawy, przedwczoraj nowy aktor w starym spektaklu, dziś rano przeczytany artykuł, wczoraj obejrzany film i inspicjentka lekko wystraszona, przed nowym dla niej spektaklem. A! Kilka godzin wcześniej, oczywiście, śnieżyca, śliska droga, sznur samochodów, który pozostał z tyłu i szczęśliwa wolność i samotność. Zaś teraz słońce przenikające przez zasłony, poczucie, że do mojego prawego boku przytula się syn.
To wszystko buduje moją wewnętrzną mapę. Budowało przez lata, jeszcze chwila i minie pół wieku. Moja mapa to ja. Kiedy pomyślę, że wokół mnie też chodzą mapy i że każda jest inna, to wydaje się cudem, że one mają części wspólne, a poruszający się w nich ludzie czasem mogą się, choć na chwilę, spotkać.