Nocna mgła

Nocna mgła zjawiła się niepostrzeżenie. Pewnie dlatego, że nikt nie patrzył, kiedy napływała. Idąc do sypialni Waldek zgasił światło w kuchni i przypadkiem popatrzył za okno. W świetle ulicznej lampy ciągnęło się rozproszone w przestrzeni mleko. Poprzylepiało się do cienkich gałązek brzozy, tej najbliżej okna. Same gałązki majaczyły czarnymi kształtami na jaśniejszym tle, ale ich obrys był białawy. Dalej jawiły się czarne pnie drzew wetknięte w śnieg, po drugiej stronie ulicy. Wszystko nieruchome.

Nieruchome.

Nieruchome…

Bez nadziei na ruch.
To dobrze.
Och, jak dobrze, że zamrożony ten krajobraz.

Bez ruchu…

Bez ruchu.

 

Waldek usiadł przy oknie. W bezruchu.
Usiadł.
Oparł rękę o parapet i wtedy zobaczył, że dłoń jest dziwnie mała na szerokiej, płaskiej powierzchni. Zaś okno stało się wielkie tak, że nawet gdyby wstał, nie mógłby dosięgnąć górnej framugi. Na szybach zauważył malowane regularnymi, długimi pociągnięciami przezroczyste kwiaty. Poczuł ciągnący od nich chłód, choć tuż przy nim staroświecki kaloryfer, z grubymi żeliwnymi żeberkami, grzał mu kolana. Dziwne, kwiaty nie pojawiały się przecież odkąd wymieniono okna w budynku. We mgle dostrzegł niewyraźne światła, to pawilon z wielkimi przeszklonymi powierzchniami, oprawionymi w metalowe, spawane ramy. Ale pawilonu już od dawna nie ma…

Waldek skurczył się w sobie, przestrzeń ciemnego pokoju zaczęła go zatrważać, nie był pewien, gdzie są ściany, sufit stał się niebosiężny… W odblasku z okna zobaczył zwisający żyrandol, jego klosz rozchylał duże, szklane płatki naśladujące jakiś kwiat, wśród których tkwiła zwykła, ciemna teraz, żarówka. Waldek z lekkim przestrachem wstał, podszedł do łóżeczka i wsunął się pod koc. Obrócił się na bok, podciągnął kolana pod brodę i przykrył głowę. Usypiał z obrazem z dzieciństwa w wyobraźni.

noc, mgła, pejzaż, fot. Piotr Kubic

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *