Wszystko, co człowiek pisze, pisze pod wpływem chwili. Czy jest to słuszne? Bynajmniej. Gdyby te wszystkie chwile i to, co w nich napisał człowiek, zebrać, to może ułożyłby się jakiś jego obraz. Ale to wcale nie jest takie pewne.
Gdyby zebrać wszystko, co człowiek powiedział, może można by coś o nim powiedzieć. Ale kto chciałby zebrać to wszystko? I po co? Trudno się spodziewać, że ktokolwiek miałby ochotę dociekać prawdy o jakimś człowieku, nawet prawdy o samym sobie. Dociekanie prawdy mało kogo interesuje, prędzej – interesuje ludzi osiąganie tego, czego chcą. A to, czego chcą, większości ludzi wydaje się dość jasne. Tych niewielu, którzy mimo upływu lat ciągle nie bardzo wiedzą, czego chcą, nazywa się czasem filozofami, w praktyce – odludkami, z którymi nie wiadomo jak i o czym rozmawiać.
Skoro ludzi interesuje osiąganie tego, co chcą, to drugi człowiek interesuje ich na tyle, na ile może im się przydać. I to by było na tyle, dobranoc państwu.
Nie, jeszcze nie dobranoc, bo poprzednie zdanie może wygląda jak obrażanie się. Ale nie jest! Tak więc zaznaczmy, dla porządku oraz spokoju – inni ludzie interesują nas na tyle, na ile mogą się nam przydać w osiąganiu tego, co chcemy.
Wszystko, co człowiek pisze, pisze pod wpływem chwili. Czy jest to słuszne? Bynajmniej. Teraz wreszcie możemy powiedzieć: dobranoc.
Nie! Nie dobranoc! Czytając te bzdury powyżej napisane spać się odechciewa!