Uwaga, to nie jest reklama ani kryptoreklama. To jest nawet antyreklama, bo po przeczytaniu tego tekstu będziecie rzadziej kupować płyn do mycia naczyń. A wiadomo, że każdemu producentowi chodzi o to, by jego produkt kupować jak najczęściej.
Bierzemy znany, stary płyn do mycia naczyń Ludwik. Mam go przed sobą w małej buteleczce 250g, przyniesionej wprost ze sklepu. Wszyscy robią tak, że upuszczają pewną ilość płynu na zabrudzone naczynia i myją. No ewentualnie wlewają sporo płynu do zlewu z wodą. Zależnie od zabrudzenia raz myje się szybciej raz wolniej, wiadomo. Ale to nie jest najlepszy sposób!
Biorę buteleczkę do ręki i czytam instrukcję. Ale… po co czytać…? Mycie naczyń w zlewie to przecież żadna filozofia – ściereczka, płyn, a następnie ruszamy rączkami.
A jednak jest tu pewien haczyk. Otóż w instrukcji „Sposób użycia” czytamy: Stosować 1 łyżeczkę płynu na 5 litrów wody.
Ha ha! Kto w to uwierzy?! Jedną łyżeczkę na cały kanisterek pięciu litrów i to ma zmywać?? Bzdura!
Przepraszam! Jednak nie taka bzdura. Przypominam sobie teraz ten dzień, w którym zrobiłem ów eksperyment. Wziąłem starą buteleczkę po Ludwiku i wlałem na dno nieco płynu, potem dopełniłem wodą. Zakręciłem zakrętkę z zaworkiem, przechyliłem butelkę żeby wymieszać (pamiętam jakby to było dziś), otworzyłem zaworek i spryskałem naczynia.
Nie od razu zauważyłem, że była jakaś różnica. Tyle, że wytworzyło się o wiele więcej piany. Tą pianą przetarłem brudne naczynia. I nagle zobaczyłem – tłuszcz, brud zaczął schodzić o wiele łatwiej i szybciej!
Wyjaśnienie: tajemnica tkwi w tym, że tworzy się piana. Tak naprawdę to nie płyn usuwa brud, lecz piana. Płyn jest tylko po to, by stworzyć z wody pianę. Fachowo nazywa się to: płyn zmniejsza napięcie powierzchniowe wody, przez co zanieczyszczenia łatwo przechodzą do wody i mogą być usunięte.
Od tamtego czasu zawsze używamy rozcieńczonego płynu, wskutek czego kupujemy go mniej, mniej zanieczyszczamy środowisko i mniej czasu tracimy przy myciu!