Deszcz pada

Deszcz. Spada litościwie na nasze podwórko. Nie tylko nasze, bo podwórko dzielimy z ciocią, wujkiem i ich córką, nie licząc rodziców. Kiedyś osób było więcej do podziału – dziadkowie, dwóch kuzynów, z których obaj się ożenili i nawet przez chwilę mieszkali wspólnie, we wspólnym domu.

Deszcz spada na wspólny ogród i wspólny dach domu, wyremontowany wspólnymi siłami. Wspólny wyjazd, prowadzący przez bramę, wspólną. Wspólny ogród, bo jeszcze nie przedzielony ogrodzeniem, i wspólną skarpę przed domem. 

Zrobił się tekst o wspólnocie, miał być o deszczu. Który nie ma pojęcia, albo wszystko mu jedno, na co pada. Byle szumiał, bębnił, pluskał, przeciskał się przez igły iglaków i odbijał od konarów drzew bez liści, zimowych. Potem, kiedy płynie strugą wzdłuż chodnika, zajmuje się ciurkaniem na załomach asfaltu i krzywo osadzonych kratkach studzienek ściekowych. Ciurka przy nierównych krawężnikach i na pochyłym asfalcie skrzyżowań. Wielu z tych, co jeszcze nie śpią, nie zwraca uwagi na szum, bębnienie i ciurkanie, wielu się denerwuje, bo woleliby ciszę. Ale jest kilku w tym miasteczku, co słysząc pierwsze krople deszczu, uchylają okno. Jak ten, na pierwszym piętrze, przy oknie bez zasłon i żaluzji, nie zapala nocnej lampki Kładąc się okrywa szczelnie kołdrą i kocem, by przetrzymać chłód nocy, wchodzący z zewnątrz. Lecz nie o chłód mu chodzi, tylko o szum kropel.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *