O wiośnie i lecie decyduje, zdaje się, zapach. To dlatego nawet te chłodne dni, jak dziś, bez wątpienia należą do lata. Nie mam żalu do chłodu, skoro pachnie tak samo, jak trawy w Czersku, Białogardzie, Kruklankach.
W drodze otwieraliśmy papierowe mapy. Trzeba było sporo miejsca, żeby je rozwinąć, kładliśmy je np. na masce naszego rodzinnego samochodu. Albo na trawie, lub na dworcowych ławkach. Zdarzyło się kłaść na nadbudówkach kabinowych łódek pomiędzy Giżyckiem a Sztynortem.
Czuję zapach lata, a busem zmierzam do zamkniętych, zacienionych pomieszczeń, w których spędzam całe godziny. Albo spędzam czas przechodząc, przejeżdżając ulicami dużego miasta, między jednym zacienionym pomieszczeniem a drugim. W imię czego?
Tworzenia znów przeszłości, którą będzie można wspominać? Jakoś wątpię.