Rondo Grzegórzeckie w Krakowie i ten widok, gdy jednym okiem można sięgnąć przez uchylone okno, a drugim – do wnętrza. Jest gorąco, nie ma klimatyzacji, okna rozsunięte szeroko, wywietrzniki dachowe podniesione. Niewielu pasażerów, to nie godziny szczytu. Jest leniwie.
Prawie tak samo, jak dwadzieścia lat temu, jeżdżą jeszcze te same tramwaje. Rondo już przebudowane, tory wymieniano kilkukrotnie, wozy nie kołyszą się tak, nie hałasują przy większej prędkości i nie stukają na połączeniach szyn. Czy jeszcze? Są o wiele czystsze. Pasażerowie noszą przyjemniejsze dla oka ubrania, są też mniej ponurzy i zamknięci w sobie. O wiele przyjemniejszy panuje tu zapach. Czy ceny biletów są wyższe w stosunku do zarobków? Trudno powiedzieć. Ale teraz jest ich wiele wariantów, a prawie w każdym tramwaju jest automat biletowy. Kultura kontrolerów chyba też się poprawiła. Tramwaje jeżdżą o wiele dłużej, więc nawet przed 23:00 można jeszcze jakiś złapać.
Tramwajarze ubrani tak, że nie przynoszą firmie ujmy. I nawet mile brzmią odtwarzane automatycznie głosy „proszę odsunąć się od drzwi”, gdy zajdzie potrzeba. Ale to w tych nowszych, bo w starych drzwi się po prostu zamykają, bez względu na to, czy między nimi ktoś lub coś się znajduje.