Subiektywnie

Nierzadko masowe imprezy mnie denerwują. Myślę, że z powodu nagłośnienia, który powinno, jak się organizatorom wydaje, zagłuszyć wszystko, co się dookoła imprezy dzieje. Tak więc ludzie stojący przed sceną nie powinni być w stanie porozumieć się między sobą głosem, bo wtedy impreza jest kiepska. Nie powinni też słyszeć własnych myśli. Być może po to, aby konferansjer bądź artysta performujący na scenie mógł bezdyskusyjnie narzucić widzom i słuchaczom swoją interpretację rzeczywistości. Kiedy mówi „klaszczemy”, to mamy nie dyskutować, tylko klaskać. Jak „wrzeszczymy” to wrzeszczeć, bo „koncert jest świetny i fantastyczny”.

Myślę, że mam szczęście, że jestem realizatorem dźwięku w teatrze. Gdyż tam rzadko operujemy ciśnieniem akustycznym 130 decybeli (to granica bólu), w zasadzie zapodajemy taki hałas tylko w momentach ściśle przemyślanych, określonych przez reżysera. Poza tym gramy subtelnie.

Z kolei przygotowując się do fotografowania koncertu nie mogę zapomnieć o stoperach do uszu. Pamiętam kilka koncertów, podczas których bardzo chętnie założyłbym podwójne stopery, gdyby się dało.

Po tym wstępie zapraszam Was do oglądnięcia fotoreportażu z imprezy, na której przez chwilę byłem dzisiaj. Tylko tutaj, na tym blogu, napiszę Wam prawdę wprost. Byłem nie w humorze, a wiecie, jak wtedy odbiera się rzeczywistość. Ale żeby Was zachęcić, daję tutaj najbardziej przyjemne ze wszystkich zdjęcie.

Dziewczyna z megafonem, fot. Piotr Kubic

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *