Czasem pożera mnie przerażająca tęsknota. Za ludźmi, których polubiłem i chyba nawet pokochałem, a których nie ma blisko mnie. Ta tęsknota dotyczy też moich dzieci, a nawet żony, która właśnie teraz śpi koło mnie, na wyciągnięcie ręki.
Dlatego zacząłem podejrzewać, że jakimś sposobem zostałem napiętnowany tęsknotą, zostałem na nią skazany, i nic nie będzie w stanie mnie od niej uwolnić. Nie pozostaje więc, jak nauczyć się z nią żyć i radzić sobie, ciągle tęskniąc. Można mieć też nadzieję, że to tylko objaw np. prostej nadkwasoty żołądka, i pójść do apteki i kupić jakiś medykament.
Lecz to ona nie pozwala mi zasnąć, pcha do pisania, fotografowania, poszukiwania. Więc jeśli zniknie – przestanę biec, próbować, szukać od niej uwolnienia. I co mi pozostanie?