Dwa poprzednie wpisy można by wrzucić do kosza. Ale skoro się zdarzyły, niech już zostaną.
Wiosna nadchodzi w Krakowie, bez wątpienia. Znikają ostatnie brudne kupki śniegu. Gdyby nie dzisiejszy deszcz, na ulicach byłoby całkiem sucho.
Spękany asfalt przeplata się z torami tramwajowymi, w centrum miasta, przy Plantach. Nie mam pretensji, że kamienice są zniszczone. Nawet jest w nich urok i pomyślałem, że warto je fotografować, dopóki nie są idealne. I tych ludzi, przemieszczających się między przystankami, biegnących na zielonym świetle, by zdążyć na nadjeżdżający tramwaj.
W barze mlecznym – studenci. Oraz ci w średnim wieku, którzy nie pójdą do restauracji. Ich image zatrzymało się w dążeniu do doskonałości. Przycięte, farbowane niezłą farbą włosy opadają na znoszone swetry. Buty na wysokim obcasie i kiepskiej jakości jeansy. I zmęczone, poorane bruzdami twarze, co nie zaznaly kremów przeciwzmarszczkowych.
Powracające wrażenie, że właśnie w barze mlecznym oglądać można rzeczywistość. Co najwyżej – w barze mlecznym.