Nic nie może być proste

Las zimą, gdy nie ma zimy, fot. Piotr Kubic

Nic nie jest proste, co wygląda prosto. Drzewa w lesie wydają się proste, ale proste nie są. Może to, że rosną, i że jest las, zdaje się proste. I może jest. No chciałoby się, żeby było. Ale z drugiej strony, czy naprawdę by się chciało? Może tak się tylko wydaje.

Ludzie czasem wzdychają, bo chcieliby, żeby coś proste było, a to coś nie jest. A nawet jeśli jest, to zaraz znajdą coś innego, co nie jest proste. Czyli zadowoleni byliby wtedy, gdyby wszystko było proste. Ale w sumie jest tak, że zauważają głównie to, co proste nie jest, i gdyby wszystko było, to czy oni by coś w ogóle zauważyli?

konary, fot. Piotr Kubic

Jak coś jest skomplikowane, to nawet nie chce się patrzeć. Kto ma na to czas i siły? Rzuci się okiem i stwierdzi – plątanina, po prostu. Chciałoby się szukać jakiegoś porządku i w plątaninie, bo wierzy się, że w największym bałaganie jakiś musi być. Tak jak na zdjęciu powyżej – przeczucie mówi, że każda gałązka wyrosła w tę, a nie inną stronę, bo tak było trzeba, tak było najlepiej, albo nie miała innego wyjścia.

Doskonały bałagan nie jest tak łatwo stworzyć, bo jego twórca musiałby się bardzo pilnować, aby niczego z niczym nie połączyć, niczego nie zasugerować, nie kierować się nawet cieniem logiki, ale za każdym razem – działać nawet nie wbrew logice, co bez niej, jakby nie istniała, ani nie istniał nawet cień sensu. Ale samo określenie „stwarzanie” sugeruje choćby najbardziej prymitywny porządek. Tak więc suma sumarum – czy porządek, czy bałagan, na jedno wychodzi – jakiś sens w tym jest.

Pień, zmurszały, w lesie. Fot. Piotr Kubic

Wszyscy zachwycają się genialnym porządkiem, jaki zawiera świetne dzieło twórcy. Lecz gdyby był on rzeczywiście doskonały, idealny i bez skazy, wtedy to byłoby zbyt proste, nawet, jeśli bardzo skomplikowane. I nie byłoby się czym zachwycać. Tak, jak najbardziej skomplikowany wykres rysunek komputerowo – jest zbyt prosty, by zachwycał.

Genialność dzieła pochodzi z domieszki bałaganu, nieokreśloności, dezorientacji i zaskoczenia. W tym, że serwuje odbiorcy wrażenie, że dzięki dziełu przeszedł on ze stanu nieświadomości, niewiedzy, do wiedzy i oświecenia. Dzieło wysyła odbiorę na wędrówkę, razem z nim w niej uczestnicząc, ale niczego nie obiecując. Dokąd i skąd jest to wędrówka, tego nikt do końca nie wie, bo dzieło nie daje żadnej gwarancji niczego.

Dzieło serwuje kochającemu je odbiorcy wrażenie, że coś stało się jasne i oczywiste – czyli proste. Ale jest to wrażenie chwilowe, to mgnienie oka, mgnienie szczęścia, rzucona niedbale (i w sumie – niemiłosiernie) przynęta, której nie można skonsumować. Potęguje tęsknotę, która nie może być uśmierzona.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *