Kończy się nasz pobyt w Zatoniu. Jakby się nie bronić przed melodramatem, pozostaje nostalgia, nawet jeśli nie wiem po czym, albo to coś pozostaje niezrozumiałe. Mam jedno główne wrażenie – że nie ogarniam tego, w czym przychodzi mi uczestniczyć. Nie radzę sobie z rzeczywistością, że chyba nie robię tego, co powinienem, marnuję czas, czyjś czas, zdolności, chęci, dobre uczucia. To brzmi absurdalnie, obsesyjnie, paranoicznie. Cóż. Trzeba to przetrwać…
Wiedzcie, że życzę Wam jak najlepiej… Piszę tak na wszelki wypadek…