Wieczorem

W półmroku dziecięcego pokoju Beniamin siedzi na moich kolanach. Jest owinięty kocem, wystaje mu tylko mokra głowa. Przytulam twarz do jego policzka, kładę rękę na piersi, wsłuchuję się, zamykam oczy. Szukam usilnie czegoś, co może objawi się pod zamkniętymi powiekami, albo zabrzmi niewyraźnie. Próbuję przeniknąć jego przyszłość, och gdybym mógł, choćby w zamazanych obrazach, niewyraźnych cieniach dziecięcego pokoju, w kilku głosach, które by przebiły się przez szum suszarki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *