Nic

Mokro na ulicach. Nie, dziś wieczorem już nie tak mokro, jak dziś rano. Albo jak wczoraj wieczorem. Tak naprawdę to prószy, coś jak śnieg. Widać go w świetle ulicznej lampy. Bezimienne aleje dużego miasta przemierzają bezimienne samochody. Tylko domyśleć się można, że wewnątrz każdego z niech kryje się człowiek. Dokładnie tak, jak wewnątrz zbroi, w jakie zakuwano średniowiecznych rycerzy. Światło lamp kładzie się falami tam, gdzie na ulicy jest mokro. Faluje w koleinach. Może jak światło księżyca, osiemset lat temu, w kałużach i błotach traktu wśród pól. 

Po drugiej stronie ulicy, między jednorodzinnymi domami, rosną krzewy, nieduże drzewa, żywopłot. W zimie, że rosną, to raczej dużo powiedziane. Stoją. Wśród nich przemyka dźwięk jak z Odysei Kosmicznej 2001. Po prostu pracuje jakaś maszyna, agregat chyba, przy sklepie spożywczym.

(Podobno wybrali papieża, który już wzbudza zaufanie.) Ale tak naprawdę nic się nie dzieje. I jak dobrze…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *