Kiedyś był tu las. Dokładnie tu, gdzie ta ulica i ten dom. A może było puste pole. Musiało być to dość dawno, co najmniej przed tysiącem lat, bo to miasteczko jest stare, choć na takie nie wygląda. Jakieś inne miasteczko rozrosło się w tym czasie, pewnie dlatego, że przywiązało się do rzeki. Tutaj nie ma rzeki, może tylko rzeczka, rzeczywiście większy strumyk.
Tak więc jak to było, kiedy stał tu las, albo zwykłe, puste pole? Stał w ciągu jesiennych, bezimiennych dni, które nie wiadomo, po co przechodzą, jedne po drugich. Jakby zaciemniony chmurami bezruch miał jakąś wartość, na przykład medytował, zbierał się w sobie, obmyślał plany, na ten niewiadomy teraz moment, gdy ukaże się wreszcie, któregoś dnia, słońce.