Po kilku dniach, w których napięta wewnątrz struna, rozedrgana, nie pozwalała zasnąć ani spokojnie spojrzeć w ludzką twarz, również tę w lustrze, chyba wreszcie się trochę uspokaja. Jeszcze boli głowa, a może to dzięki niej właśnie nie pozostaje nic innego, jak się poddać. Walkower to droga do wolności, paradoksalnie, ale błogo.
A ponieważ chyba zbiegiem okoliczności udaje się złapać cienką linię, delikatną jak pajęczyna, która prowadzi do wyjścia, to w trosce o to, by jej nie stracić – proszę chwyćcie ją również. Wystarczy lekko dmuchnąć, by uniosła się nieco i zabłysła nawet w tak żałosnym świetle, jak to bure, dogorywającej jesieni.